Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 20 lutego 2011

Charly Gaul - mistrz z Luksemburgu

Charly Gaul urodził się 8 grudnia 1932 r. w Luksemburg-City, dzieciństwo spędził w miejscowości Pfaffenthal w południowym Luksemburgu. Karierę kolarską rozpoczął w 1949 r. - pierwszy juniorski wyścig, 27 marca Criterium des Jeunes, ukończył na 11. miejscu. Na pierwsze zwycięstwo czekał co prawda do 31 lipca (Bonnevoie), ale do końca tego roku skompletował już 10 indywidualnych sukcesów.
W 1950 r. zwycięstw odniósł 18, w tym, co symptomatyczne, wyścig kończący się jednym z najdłuższych i zarazem najsztywniejszych podjazdów w Europie, Grossglockner Edelweisspitze w Austrii. Uczynił to w gronie o wiele starszych rywali, bo tuż po zakończeniu wieku juniora - co nastąpiło 12 czerwca.
W kolejnym sezonie Charly wygrywał najczęściej - w ostatecznym rozrachunku liczba indywidualnych triumfów zatrzymała się na aż 29. M. in. w prestiżowym wśród amatorów Tour des XII Cantons zwyciężył nie tylko w klasyfikacji generalnej, ale też niemal na wszystkich etapach, tj. 1., 2., 3b. i 4. W jednym z najtrudniejszych wówczas wyścigów amatorskich w Europie, górskim Dookoła Austrii, 18-latek został pierwszym liderem, a ostatecznie zajął 3. miejsce w klasyfikacji generalnej.
W 1952 r. kontynuował dobrą passę, choć zwyciężał rzadziej. Startował jednak też w mniejszej liczbie wyścigów, co stanowiło niejako zapowiedź sposobu rozgrywania zawodowej kariery, koncentrującej się na kilku największych wyścigach. W Tour de Austria był tym razem 2., a zatem o jedno miejsce wyżej niż w 1951 r., jego łupem padła także klasyfikacja górska tego wyścigu. Jako ciekawostkę można potraktować jego 2. miejsce w Grand Prix Faber. Francois Faber i Charly Gaul uznawani są do dziś za bezprzecznie największych kolarzy w historii małego Wielkiego Księstwa.

Na początku 1953 r. Gaul odniósł jeszcze 3 zwycięstwa w gronie amatorów, by 3 maja podpisać kontrakt z ekipą Terrot i już w wieku 20 lat zostać zawodowcem. W prawdziwym kolarstwie żółtodziobowi o wygrane było z początku znacznie trudniej - w debiutanckim sezonie nie udało mu się odnieść żadnego zwycięstwa. Nie znaczy to, że nie uzyskiwał wartościowych wyników. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na jego start w górskim Dauphine - Libere, rozgrywanym od 7 do 14 czerwca. Charly Gaul wygrał klasyfikację górską wyścigu, a w klasyfikacji końcowej był 2., za doświadczonym Francuzem Lucienem Teisseire, a przed takimi tuzami, jak Jean Robic (3.), Raphael Geminiani (4.), Antonin Rolland (5.), Belg Jean Branckart (9.) czy Jean Dotto, Francois Mahe. Na mecie królewskiego odcinka do Val d Isere Gaul przegrał jedynie o 1.32 z Teisseire oraz o 0.55 Jeanem Robicem - w tym dniu ta trójka wygrała z pozostałymi kolarzami różnicą kilku minut.
3 lipca 1953 r. 20,5-letni Gaul zadebiutował w największym wyzwaniu dla kolarza, Tour de France! Progi okazały się dla niego jeszcze za wysokie. Luksemburczyk wycofał się w trakcie szóstego etapu, przed górami. Ale przyjeżdżać będzie tu regularnie do 1960 r.
Wkrótce potem został wyróżniony przez rodzimą federację kolarską nominowaniem do reprezentacji kraju na Mistrzostwa Świata, rozgrywane 30 sierpnia w Lugano. 270-kilometrowa trasa okazała się bardzo selektywna, nie tylko przez ukształtowanie terenu, ale przede wszystkim z powodu zacinającego deszczu i zimna. W tych warunkach znokautował rywali ten, który czynił to wcześniej niejeden raz, jeden z najlepszych kolarzy w historii kolarstwa, będący u schyłku kariery niezapomniany campionissimo Fausto Coppi. Ale błysnął jeszcze ktoś - ten, którego po latach wszyscy rywale w porównywalnych warunkach pogodowych obawiali się niczym postaci z innego wymiaru. To neo-profi Charly Gaul, który pokonał w tym dniu większość sławnych i doświadczonych rywali.
1. Fausto Coppi
2. Germain Derycke 6.22
3. Stan Ockers 7.33
4. Michele Gismondi 7.34
5. Nino Defilippis 9.11
6. Charly GAUL 9.12
7. Ferdi Kubler 12.57
8. Louison Bobet 12.57
9. Raphael Geminiani 12.57
10. Marcel Ernzer 12.57
Do wyścigu wystartowało 70 uczestników, ukończyło 27! Patrząc na znakomitą obsadę i różnice czasowe między poszczególnymi zawodnikami nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ongiś mistrzostwa świata miały zupełnie inną rangę niż dziś (np. Zolder 2002).

Rok 1954 Charly Gaul uczcił pierwszymi 4 triumfami wśród profesjonalistów, w tym jednym sporej rangi. Wygrał mianowicie królewski etap do Briancon w próbie generalnej przed Tour de France - Dauphine Libere. Jednak choć obsada wyścigu była trochę słabsza niż przed rokiem, do końcowego podium rozgrywanego w dniach 12-20 czerwca wyścigu zabrakło mu tym razem 1 sekundy.
8 lipca 21-latek po raz drugi wystartował w Tour de France i jechał o wiele dłużej, solidniej niż rok wcześniej - choć okazał się jeszcze nie przygotowany do aż 3-tygodniowego ścigania. Po pierwsze, zajął 2. miejsce na całkowicie płaskim etapie 4b do Caen - tego wyniku nie poprawił już nigdy na żadnym płaskim etapie w wielkim tourze. Po drugie, na mecie jedenastego etapu, pierwszego górskiego odcinka Charly Gaula w historii jego startów w Tour de France (m. in. z Aubisque), przyjechał on w 12-osobowej grupie czołowej z wszystkimi faworytami - co dało mu awans z bardzo odległej pozycji na 10. miejsce w klasyfikacji generalnej, ze stratą tylko 15.37 do lidera wyścigu. Być może jednak w tym dniu 21-latek nieco przeszarżował, bo następnego dnia miał duże problemy na najcięższym pirenejskim etapie z Tourmalet, Aspin i Peyresourde. W efekcie wycofał się z dalszej jazdy. Ostatecznie wyścig wygrał z dużą przewagą reprezentant gospodarzy Louison Bobet, powtarzając sukces sprzed roku - mimo, iż zdecydowanymi faworytami pod nieobecność rutynowanych Włochów wydawali się Szwajcarzy Hugo Koblet i Ferdy Kubler.
Bobet nie poprzestał na tym. 22 sierpnia w Solingen na znów bardzo ciężkiej, 240-kilometrowej trasie z finiszem pod górę (3 km średnio 6,5%) wywalczył tytuł indywidualnego mistrza świata ze startu wspólnego. Wyścig ukończył jeszcze mniejszy procent kolarzy niż przed rokiem (22 z 71), mimo lepszej pogody. Gaul poprawił swoją bardzo dobrą pozycję z poprzednich mistrzostw. W przyszłości mniejszą wagę będzie przywiązywał do wyścigów jednodniowych, stąd brąz 22-latka z Lugano okazał się jego szczytowym osiągnięciem w historii mistrzostw świata i ujawnieniem jego nigdy nie wykorzystanych potencjalnych możliwości w wyścigach klasycznych.
1. Louison Bobet
2. Fritz Schaer 0.12
3. Charly GAUL 2.12
4. Michele Gismoni 3.03
5. Jacques Anquetil 3.03
6. Fausto Coppi 3.20
Patrząc na to zestawienie, nie tylko znawcy dawnego kolarstwa mogą się zachwycić obsadą w postaci panteonu ówczesnego zawodowego peletonu. Analogia wyniku Luksemburczyka do osiągnięcia Marco Pantaniego, na równie trudnej trasie w kolumbijskiej Duitamie w 1995 r. nasuwa się mimowolnie. Niespełna 22-letni Gaul nie jest jedynym młodzieniaszkiem w tym towarzystwie. Ten, który po erze Bobeta będzie jego największym rywalem w drugiej fazie kariery, miał wtedy ukończone zaledwie 20 lat i już ukończył wyścig tej rangi na 5. miejscu.
Dzięki temu medalowi dla Wielkiego Księstwa, Charly Gaul po raz pierwszy zostaje wybrany przez dziennikarzy na najlepszego sportowca roku w Luksemburgu.

W roku 1955 Charly Gaul przywdziewa barwy ekipy Magnat-Debon. W jej barwach odnosi 4 zwycięstwa - może niezbyt imponujący to dorobek, niemniej wreszcie można się wśród nich doszukać sukcesów w ramach imprez rangi absolutnie najwyższej.
Gaul przymierza się od teraz niemal wyłącznie do imprez wieloetapowych. 8 maja kończy bardzo dobrze obsadzoną alpejską etapówkę Tour de Romandie na wysokim 6. miejscu. To stanowi jednak tylko preludium gwałtownego przyspieszenia kariery w najbliższych miesiącach.
Rozgrywany od 7 do 30 lipca 1955 r. Tour de France jest bowiem areną eksplozji talentu, która wnet przyniesie Charly Gaulowi przydomek `Anioła Gór'. Po siedmiu płaskich etapach niedoświadczony Gaul notuje blisko pół godziny straty do lidera. Nie to jest jednak najistotniejsze, wszak lider jest nie wydaje się groźny i wiadomo, że w górach nie wytrzyma tempa górali. Ale Luksemburczyk traci też mnóstwo czasu do groźnych rywali: na pierwszym odcinku 2.13 do Robica, na drugim 3.23 do Rollanda, na trzecim 12.58 do Bobeta, 11.43 do Robica, 11.37 do Rollanda, 11.14 do Branckarta, na czwartym 11.30 do Rollanda, a na szóstym 5.31 do Kublera. Krytycznym okazał się zatem etap trzeci do Namur. Po tychże siedmiu odcinkach poprzedzających góry, Gaul traci 11.23 do Branckarta, 14.01 do Bobeta, 15.35 do Robica, wreszcie 27.03 do Antonina Rollanda. Wydaje się całkiem niegroźny, bo rywale nie znają jeszcze jego możliwości. Stąd jego wypad podczas pierwszego górskiego etapu z początku nie robi na nikim z początku wielkiego wrażenia. Ot - pojechał, zostanie złapany i przyjedzie za peletonem. W programie ósmego 253-kilometrowego alpejskiego odcinka do Briancon znajdują się podjazdy Aravis i Telegraphe-Galibier (wówczas tylko 2556 m n.p.m.) - z identyczną zatem końcówką jak na jednym z etapów w 2005 r. Charly Gaul atakuje na pierwszym podjeździe. Nie powoduje na razie zwiększenia tempa peletonu, sławni rywale lekceważą żółtodzioba. Ale Luksemburczyk nie jedzie jak harcownik. Na Galibier powiększa w zatrważającym tempie przewagę, mimo, że czołówka wreszcie jedzie w tempie godnym najlepszych i szybko się rwie. Ostateczna różnica musi stanowić dla rywali prawdziwy szok. Po niemal ośmiu godzinach jazdy, z czego ponad połowa pokonywana samotnie, na mecie Luksemburczyk notuje bowiem niesamowitą wprost przewagę:
1. GAUL
2. Kubler 13.47
3. Coletto 13.47
4. Bobet 13.47
5. Gelabert 13.47
10. Rolland 15.46
Po ósmym etapie dotychczasowa klasyfikacja generalna przewraca się do góry nogami. Okupujący do tej pory czołowe miejsca słabsi górale, poza mającym przed tym odcinkiem największą przewagę van Estem, udają się w jej odleglejsze rejony.
1. Rolland
2. van Est 7.25
3. GAUL 10.17
4. Wagtmans 11.02
5. Fornara 11.03
6. Bobet 11.33
7. Vitetta 12.12
8. Branckart 13.40
9. Robic 14.44
10. van Genechten 16.21
Sytuacja Charly Gaula wydaje się wprost wymarzona, teraz wszyscy faworyci notują do niego większe lub mniejsze straty, pozostało kilka etapów górskich, a forma wydaje się być wyborna.
Dzień później rozegrywa się o wiele bardziej dramatyczny etap. Bardzo długi (275 km) dystans z Briancon do Monaco, w pierwszej alpejskiej części naszpikowany jest długimi podjazdami, a w końcówce trzeba pokonać jeszcze dwa, znane z Paryż-Nicea. Charly Gaul nie czeka na rozstrzygnięcia do Pirenejów, choć w dzisiejszych czasach atak na ponad 200 km przed metą może wydawać się szalony. Ale warunki mu sprzyjają (pada deszcz) i postanawia spróbować szarży, która może przynieść mu albo klęskę albo pozycję lidera i wielką chwałę. Anioł Gór atakuje ponownie na pierwszym podjeździe. Tym razem Bobet nie popełnia błędu z poprzedniego dnia i już nie lekceważy młokosa, który zaczyna mu zagrażać bezpośrednio. Wysyła mu do towarzyszenia swojego przybocznego z ekipy francuskiej, Raphaela Geminianiego. Z doświadczonym Francuzem na kole, Gaul wygrywa kolejne górskie premie: Vars (2110 m n.p.m.) i Cayolle (2326 m n.p.m.). Kiedy przewaga dwójki nad grupą 2-krotnego zwycięzcy Touru przekracza 3 minuty, Geminiani zostaje wycofany do pomocy Bobetowi, bo ten po wyczynach Gaula na Galibier zdaje sobie sprawę, że Luksemburczyk może tak jechać, sam prowadząc wyścig, aż do zlokalizowanej nad morzem mety. Na Vasson (1700 m n.p.m.) Gaul ma już około 4 minut przewagi nad grupką Bobeta i Geminianiego. Niespełna 23-latek ma świat u stóp. Niestety, albo ponosi go młodzieńcza brawura, a może daje o sobie znać nie całkiem doskonała jeszcze technika jazdy. Na zjeździe z Vasson Gaul upada na zmoczonej deszczem szosie i rani sobie kolano. Obolały bohater alpejskich etapów nie jest w stanie kontynuować mocnego ataku. Wkrótce dochodzą do niego Bauvin i Walkowiak, którzy okazują się najmocniejsi z grupki kolarzy atakującej jeszcze przed pierwszym podjazdem. Razem jedzie się trochę lepiej, ale nie są to niestety pomocnicy mogący się równać siłą z tymi, którzy teraz podkręcają tempo z tyłu. Daleko za Alpami, na krótkim la Turbie (555 m n.p.m.) rozpędzona grupa faworytów dochodzi prowadzących. Na popularnym w Wyścigu ku Słońcu Col d Eze jedynie Bauvin jest w stanie wytrzymać w dalszym ciągu forsowne tempo Bobeta i Geminianiego. A Raphael, bardzo mocny tego dnia, dostaje przyzwolenie na wygranie etapu i odrywa się ponownie od stawki. Na dojeździe do Monaco, po ponad ośmiu godzinach bardzo aktywnej jazdy, Gaul z bolącym kolanem nie jest w stanie już dołączyć do czołówki. W końcówce wyprzedzają go kolejni kolarze. A z przodu przewaga bardzo aktywnego w tym dniu Francuza jest zaskakująco duża. To on zatem, a nie Gaul, jest bohaterem drugiego alpejskiego etapu.
1. Geminiani
2. Bauvin 2.00
3. Fornara 2.00
4. Rolland 2.00
5. Bobet 2.00
6. Astrua 2.00
7. Clerici 3.13
8. Coletto 3.28
9. Walkowiak 3.33
10. GAUL 3.36
Zamiast awansu na pozycję lidera, a przynajmniej na 2. miejsce, Luksemburczyk spada w klasyfikacji generalnej o jedną lokatę. Jego sytuacja w perspektywie Alp Prowansalskich oraz Pirenejów wciąż jednak wygląda dobrze, o ile kolano nie będzie niedomagać. Liderujący Antonin Rolland pomagać powinien Bobetowi, a pokonanie Fornary leży w granicach jego możliwości. Pozostaje jedynie wyśmienity Bobet, na którego nikt w ostatnich dwóch edycjach wyścigu nie znalazł sposobu...
1. Rolland
2. Fornara 11.03
3. Bobet 11.33
4. GAUL 11.53
5. Vitetta 13.56
9. Mallejac 25.10
Po jednym dniu spokojniejszej rywalizacji, kolarze przystępują do jazdy w jedenastym dniu ścigania. Etap wiedzie z Marsylii do Avignonu. Niby teren ledwie pagórkowaty, jednak na odcinku między 82. a 40. kilometrem przed metą trzeba wjechać i zjechać z samotnego monstrum, zwącego się Mont Ventoux. To trzeci w historii wyścigu wjazd na tę górę, po latach 1951 i 1952. Trudności wzmaga straszliwy upał, aura z definicji nie sprzyjająca Aniołowi Gór, a nie przeszkadzająca w niczym Bobetowi. Najlepszy wówczas kolarz świata, przyjaciel Coppiego (to sławny Włoch nauczył go swego czasu rozpisywać poszczególne etapy i przygotowywać różne warianty taktyczne na każdy z nich) dobrze wie o ułomnościach Gaula. Jeszcze przed decydującym podjazdem atakuje, w ramach misternego planu taktycznego Bobeta, Raphael Geminiani. Geminiani, jako najsilniejszy z pomocników Bobeta, miał wspomóc zwycięzcę dwóch poprzednich edycji Tour de France na długim zjeździe i 20-kilometrowym płaskim odcinku przed metą. Jego kompanem w ucieczce okazuje się Szwajcar Ferdi Kubler. Gaul nie jest w stanie realizować scenariusza z etapów w Alpach właściwych - którego kolano już nie boli, nie może jednak znieść warunków pogodowych. W istocie, Bobet atakuje samotnie w połowie Mont Ventoux i łatwo dochodzi uciekającą dwójkę. Upał zmaga jednak także Geminianiego i okazuje się on Bobetowi całkowicie nieprzydatny. Lider ekipy francuskiej nie może na niego czekać, gdy kilku innych kolarzy jedzie również bardzo mocno (Astrua, Brankart, Coletto, Fornara). Kubler też nie jest tego dnia zbyt mocny. Nie wytrzymuje tempa Gaul. Na premii górskiej najwyższej kategorii Bobet ma 0.30 przewagi nad najsilniejszymi rywalami i już ponad 1.00 nad Geminianim. Gaul jedzie tymczasem około 3,5 minuty z tyłu. Jednak największy dramat na Mont Ventoux przeżywa znany francuski kolarz, bardzo solidny góral Jean Mallejac (w obu poprzednich edycjach Tour de France w końcowej klasyfikacji w najściślejszej czołówce, na miejscach odpowiednio 2.! i 5., obecnie 9. z perspektywami awansu). Na 10 kilometrów od przełęczy, kiedy dopiero zaczyna się największa stromizna, traci przytomność i spada z roweru. Upadek otrzeźwia go, wydaje mu się, że może jechać dalej, wsiada na rower i próbuje kręcić. Nogi nie wytrzymują obciążenia, mimo, że głowa wciąż wyrywa do przodu. Pada drugi raz. Po przewiezieniu do szpitala wychodzi na jaw, że odpowiedzialna jest za to amfetamina. Mallejac kończy karierę sportową, ale nie postrada przynajmniej życia w analogicznych okolicznościach, jak stanie się to kilkanaście lat później z innym męczennikiem Mont Ventoux Tomem Simpsonem.
Teraz Bobetowi pozostaje jedynie przećwiczyć jazdę indywidualną na czas. Udaje mu się nieźle, na 5 kilometrów przed metą utrzymuje 45 sekund przewagi nad pierwszą grupką - która rozpada się na finiszowych 500 metrach. Osłabłemu Geminianiemu pozostaje jedynie kontrolować poczynania Gaula, ten jednak w tym dniu nie podejmuje żadnej akcji. Luksemburczyk w końcówce spręża się i nie traci tak wiele, jak choćby będący na mecie o tylko dwa miejsca za nim uznany góral Jean Dotto, kończący ze stratą aż 14.08 do zwycięzcy.
1. Bobet
2. Branckart 0.49
3. Fornara 0.55
4. Coletto 0.55
5. Astrua 1.00
6. Wagtmans 5.40
7. Rolland 5.40
8. Vitetta 5.40
9. Nolten 5.59
10. Geminiani 5.59
13. GAUL 5.59
Nie zmienia to w niczym faktu, że w klasyfikacji generalnej sytuacja Gaula radykalnie się pogarsza. I nie chodzi tu o utrzymującą się przewagę Antonina Rollanda, ale o sporą stratę do wszechstronnego i bardzo równego Bobeta.
1. Rolland
2. Bobet 4.53
3. Fornara 6.18
4. Branckart 10.44
5. GAUL 12.12
6. Astrua 12.44
Kilka etapów pagórkowatych zmienia nieco sytuację, ale znowu na niekorzyść Luksemburczyka, który na tego rodzaju odcinkach nieraz się jeszcze w swojej karierze pogubi. Straty okazują się tym razem jeszcze symboliczne, po szesnastu etapach (tuż przed Pirenejami) klasyfikacja generalna przedstawia się następująco:
1. Rolland
2. Bobet 4.53
3. Fornara 6.18
4. Branckart 10.44
5. Geminiani 12.20
6. Astrua 12.44
7. van Est 12.50
8. Vitetta 13.56
9. GAUL 14.00
10. Close 18.41
W Pirenejach Gaul czuje się niczym ryba w wodzie. Etap siedemnasty do St. Gaudens z Aspin (1489 m n.p.m.) i Peyresourde (1569 m n.p.m.) to wreszcie podobnie jak w Alpach atak Gaula na pierwszym podjeździe i samotne pokonywanie obu górskich premii. Na Peyresourde kontratak przedsiębierze sam Bobet i choć osiąga podstawowy cel - koszulka lidera, nie zbliża się znacząco do znakomitego w Alpach Luksemburczyka. Gaul po upadku na dziewiątym etapie nie wspina się jednak tak, jak na etapach alpejskich, a jego przewaga już nie budzi należnego respektu. Dotychczasowy lider nie znajduje sobie miejsca w czołowej dziesiątce, która zdecydowanie dystansuje peleton.
1. GAUL
2. Bobet 1.24
3. Astrua 3.18
4. Ockers 3.18
5. Lorono 3.18
10. Fornara 3.26
11. Rolland 8.49
W klasyfikacji generalnej Anioł Gór powraca do ścisłej czołówki. Podium w Paryżu staje się znów bardziej realne. Louison Bobet zmierza pewnie po kolejny triumf.
1. Bobet
2. Rolland 3.08
3. Fornara 3.57
4. GAUL 7.13
5. Branckart 8.15
Szansą dla Gaula jest następny dzień, w którym zaplanowano jeszcze trudniejsze podjazdy, kultowe w Pirenejach - Tourmalet (2115 m n.p.m.) i Aubisque (1709 m n.p.m.). Usytuowanie obu podjazdów w pierwszej części etapu jest jednak nieszczęśliwe i tak, jak przy wyjeździe z Alp, nie sprzyja atakom. Jak zwykle w tej edycji wyścigu, Gaul atakuje i odrywa się od rywali, ale czyni to dopiero w końcowej fazie Aubisque. Na długim zjeździe do Pau (znanym choćby z TdF 2005) zostaje doścignięty i formuje się elitarna 4-osobowa czołówka - która w Pau toczy bój jedynie o tłuste w tamtych latach bonifikaty. Tym razem Bobet do końca utrzymuje przy sobie Geminianiego.
1. Branckart
2. Bobet 0.00
3. GAUL 0.00
4. Geminiani 0.00
5. Ockers 2.26
10. Rolland 2.26
Charly Gaul po dłuższej przerwie odzyskuje należne mu miejsce na podium. Ale żeby je utrzymać, musi pojechać na czas o prawie 2 minuty lepiej niż Rolland, bo tracący do niego tylko 2 sekundy Belg Jean Branckart jest uznanym czasowcem.
1. Bobet
2. Rolland 6.04
3. GAUL 7.43
4. Branckart 7.45
5. Geminiani 10.21
Płaskie etapy nie wprowadzają na szczęście żadnych zmian do tej klasyfikacji generalnej.
Przedostatni odcinek stanowi jazdę indywidualną na czas na dystansie 69 km, dopiero pierwszą w tym wyścigu! Charly Gaul w poważnym wyścigu tak długą czasówkę pokonuje chyba po raz pierwszy. Przegrywa tylko z doświadczonymi czasowcami i mimo poniesienia dużych strat do najlepszych w tym dniu zawodników, osiąga swój cel, bo Rolland okazuje się kolarzem słabszym, zawdzięczającym swoją pozycję w dużej mierze udziałowi w ucieczce na jednym z pierwszych płaskich etapów.
1. Branckart
2. Fornara 0.10
3. L. Bobet 1.52
4. van Est 3.54
5. de Bruyne 4.58
6. GAUL 5.39
10. Geminiani 6.32
11. Ockers 6.33
13. Astrua 6.54
28. Rolland 9.06
Gdyby nie upadek w Alpach, Gaul mógłby nawet podjąć walkę z największym kolarzem świata pierwszej połowy lat 50-tych Louisonem Bobetem! Ten ostatni wygrywa w 1955 r. wiele spośród największych wyścigów, będąc najlepszym zarówno w górach, jak i na czas. Jego łupem padają m. in. Mediolan-San Remo, Giro di Lombardia, Tour des Flanders, Mistrzostwa Świata, Gran Prix des Nations, Tour of Luxemburg, wreszcie Tour de France - które wygrywa po raz trzeci jako drugi kolarz w historii (po Belgu Philippe Thysie), ale jako pierwszy dokonuje tego w trzech kolejnych latach. Nawet gdyby nie pech Gaula, trudno byłoby góralowi pokonać tak wszechstronnego kolarza, który mógł ujawnić jeszcze swoje rezerwy choćby podczas kończącej wyścig ITT. Mimo wszystko, choć historyczny Bobet przesłonił wszystko, Gaul był tym, na którego zwracano uwagę po tym wyścigu w drugiej kolejności. W górach osiągnął już poziom, którym będzie zachwycał w latach późniejszych, zabrakło mu odrobiny cwaniactwa - którego z małymi wyjątkami będzie mu brakować do końca kariery.
Ostateczne wyniki Tour de France 1955:
1. Louison Bobet (Francja) 130.29.26
2. Jean Branckart (Belgia) 4.53
3. GAUL 11.30
4. Pasquale Fornara (Włochy) 12.44
5. Antonin Rolland (Francja) 13.18
6. Raphael Geminiani (Francja) 15.01
7. Giancarlo Astrua (Włochy) 18.13
8. Stan Ockers (Belgia) 27.13
9. Alex Close (Belgia) 31.10
10. Francois Mahe (Francja) 36.27
11. Maurice Quentin (Francja) 36.52
12. Agostino Coletto (Włochy) 39.14
13. Raymond Impanis (Belgia) 46.03
14. Jean Bobet (Francja) 1.00.05
15. Wim van Est (Holandia) 1.04.50
Tym samym Raphael Geminiani dokonuje w 1955 r. niepowtarzalnego, nie notowanego ani wcześniej ani do czasu pisania niniejszego tekstu wyczynu, polegającego na zajęciu w jednym sezonie trzech miejsc w pierwszych dziesiątkach klasyfikacji generalnej wielkich tourów!
Uwzględniając tylko etapy górskie i na czas (czyli: 8., 9., 11., 17., 18. i 21.), bez bonifikat, Gaul okazuje się kolarzem mocniejszym nawet od Bobeta! Gdyby nie strata na początku wyścigu na płaskim terenie, nawet upadek na Vasson nie przeszkodziłby mu w pokonaniu Francuza. Po zsumowaniu czasów kolarzy na wszystkich ww. etapach, klasyfikacja generalna różniłaby się nieco od rzeczywistej i wyglądałaby następująco:
1. GAUL (3.)
2. Bobet 3.49 (1.)
3. Branckart 7.05 (2.)
4. Fornara 15.33 (4.)
5. Geminiani 16.21 (6.)
Nie podważam oczywiście kwalifikacji zwycięzcy, który pełną kontrolę nad wyścigiem utracił tylko na moment w Alpach. Gdyby nie straty Gaula na płaskim, być może Bobet nie pozwoliłby mu na aż tak swobodne rajdy w górach. Choć nie można i tego wykluczyć, wszak ówczesne kolarstwo to o wiele bardziej romantyczny i nieprzewidywalny sport niż dzisiejsze.
Na osłodę Anioł Gór zdecydowanie wygrywa klasyfikację górską Tour de France 1955, będąc poza Mont Ventoux i Tourmalet pierwszym na wszystkich najważniejszych przełęczach wyścigu, a mianowicie Aravis, Aspin, Aubisque, Cayolle, Galibier, Peyresourde, Telegraphe, Vars i Vasson!
W uznaniu niezaprzeczalnych zasług, Charly Gaul po raz drugi z rzędu zostaje wybrany sportowcem roku w Luksemburgu.

Rok 1956 jest jeszcze lepszy niż poprzedni. W przywdzanych na kilka następnych sezonów nowych barwach Faema-Guerra (kojarzonych z jego wszystkimi największymi sukcesami), Charly Gaul odnosi aż 10 indywidualnych zwycięstw.
Po raz pierwszy w karierze próbuje swoich sił w Giro d Italia. W 1956 r. wyścig ten rozgrywany jest między 19 maja a 10 czerwca. Mimo wygrania dwóch etapów - dziewiątego z podjazdami Palena i Macerone (po akcji dwójkowej z Wagtmansem) oraz krótkiej górskiej jazdy indywidualnej na czas (odcinek piętnasty, o 3 sekundy przed Federico Bahamontesem), w klasyfikacji generalnej przed dwoma rozstrzygającymi odcinkami w Dolomitach sytuacja Gaula nie jest dobra - choć straty (11. miejsce, 7.17 straty do Pasquale Fornary) wydają się jeszcze możliwe do odrobienia choćby w kontekście ubiegłorocznych ekscesów w Alpach. Niestety, po pierwszym etapie w Dolomitach do Merano, pozycja Luksemburczyka staje się beznadziejna. Niespodziewanie na Passo Stelvio ciągłymi atakami armada gospodarzy w połowie góry gubi zarówno Anioła Gór, jak i Orła z Toledo (tj. Federico Bahamontesa). Decydujące okazuje się szarpnięcie obrońcy tytułu Fiorenzo Magniego. Na Cima Coppi (wg późniejszej terminologii) pierwszy melduje się filigranowy Del Rio, tuż za nim Magni i Cleto Maule. Czołowa grupa na bardzo długim zjeździe staje się całkiem liczna, liczy ponad dwudziestu zawodników. Gaul tymczasem musi radzić sobie sam, bo jazda w grupetto też nie wchodzi w rachubę. W efekcie na mecie notuje prawie 10 minut deficytu do wszystkich faworytów i spadając aż na 24. miejsce, z 16.50 straty do lidera, właściwie przestaje się liczyć w wyścigu.
Ale oto następuje jeden z trzech największych dni Charly Gaula w całej sportowej karierze i jeden z najbardziej spektakularnych awansów w historii kolarstwa. Królewski etap dwudziesty, Merano - Trento, 242 km, w drugiej części etapu Dolomity, podjazdy Costalunga (1753 m n.p.m.), Rolle (1970 m n.p.m.), Brocon (1616 m n.p.m.) i Bondone (1654 m n.p.m.), zapowiada się dość ciekawie, niemniej zwycięzcy wyścigu upatruje się w zgoła odmiennym kręgu nazwisk. Wyścig zbliża się do końca, wygląda na to, że prawdopodobnie wygra solidny Pasquale Fornara, zwycięzca górskich etapówek: Tour de Suisse (4-krotnie, rekord do dziś nie pobity) i Tour de Romandie, a także wielu pomniejszych wyścigów, takich, jak Tre Valli Varesine, Giro di Campania czy Giro dell Appennino, będący ponadto tuż za podium w ostatnim Tour de France. Lideruje od tygodnia, ma dobrą pozycję wyjściową do triumfu w pierwszym wielkim tourze w karierze, jest dobrym góralem. Przed ostatnim górskim etapem zachowuje 1.09 przewagi nad Cleto Maule i około 2.00 nad Aldo Moserem. Reszta rywali wydaje się mieć już zbyt duże straty, aby zaatakować jego pozycję, zwłaszcza, że poprzedniego dnia na najwyżej położonej szosie we Włoszech sytuacja była pod zupełną kontrolą. Jest południe 8 czerwca 1956 r., kolarze przejeżdżają przez przełęcz Costalunga. Powyżej 1600 m n.p.m. pada coraz zimniejszy deszcz i mimo, iż tempo nie jest zawrotne, tworzą się małe grupki. Fornara jest w ścisłej czołówce. Kiedy nagłym przyspieszeniem popisuje się Anioł Gór - który zdaje sobie sprawę z tego, że aby coś ugrać, nie może czekać na ostatni podjazd - Fornara nie stara się utrzymać za jego plecami za wszelką cenę. Także inni rywale pokazują mu krzyż na drogę, Luksemburczyk ma przecież 17 minut straty. Pozwalają też pojechać do przodu Bahamontesowi - który rok wcześniej zasłynął z tego, że na Tour de France po podjechaniu pod stromą górę czekał na kompanów, bo bał się sam zjechać. Zatem swoim zwyczajem już pierwszą górę Anioł Gór pokonuje samotnie. W końcówce zjazdu z Costalunga do Luksemburczyka dołączają jeszcze Federico Bahamontes (już wyzbyty nawyku czekania) i Jean Dotto. Jednak już na początku kolejnego podjazdu, Passo di Rolle, Gaul podejmuje powtórnie solowy atak, na który nawet Orzeł z Toledo nie znajduje skutecznej recepty. Luksemburczyk we mgle i deszczu znika z pola widzenia rywali. Przełęcz osiąga samotnie. Stawka rywali też kompletnie się rozpada. Na razie najlepiej z konkurentów radzi sobie reprezentant gospodarzy Padovan, który traci minutę, kolejną minutę z tyłu jedzie doborowa trójka: Bahamontes, Cleto Maule i utrzymujący kontrolę nad przebiegiem zdarzeń, krótko trzymający wicelidera, Pasquale Fornara. Trzy minuty za Gaulem na Rolle pojawia się kolejny kolarz, bezpośredni rywal Gaula z ubiegłorocznego Tour de France, Belg Jean Branckart. Stawka zostaje zatem bardzo rozciągnięta, ale jest jeszcze 88 kilometrów do mety! Na Brocon aura nie oszczędza kolarzy, pada coraz zimniejszy deszcz, w górnych partiach pojawia się zaś potężna mgła z zimnego opadu parującego po zetknięciu z cieplejszym podłożem. W tych warunkach Gaul zdecydowanie zwiększa dystans do lidera, zwłaszcza, że ten wypada ze ścisłej czołówki (4 minuty za Gaulem jedzie teraz trójka Defilippis, Monti, Padovan). Przewaga Fornary nad Gaulem z poprzednich etapów wydaje się jednak w dalszym ciągu bezpieczna, a i Maule nie jest w stanie się od niego oderwać. Zostaje jednak jeszcze do pokonania ostatni, najbardziej stromy podjazd. Na Monte Bondone w połowie góry warunki stają się wręcz arktyczne. Nawierzchnia jest oblodzona, sypie śnieg (!). I do tego narasta stromizna najtrudniejszego w tym dniu podjazdu pod względem parametrów technicznych - przez wiele kilometrów ciągnie się 8-procentowe nachylenie, momentami osiąga ono 10%. Bliżej przełęczy stromizna co prawda nieco łagodnieje, ale to nie nachylenie nawierzchni szosy do poziomu przeważa o trudności podjazdu tego dnia. Opad śniegu przeradza się bowiem w potężną burzę śnieżną, a temperatura powietrza na premii górskiej wynosi 10 stopni Celsjusza poniżej zera!! W takich warunkach nie ścigano się nigdy w historii kolarstwa (nawet sławny etap z Passo di Gavia w 1988 r. nie może się z nim równać). Skład grupy pościgowej stale się zmienia. W najwyższym punkcie Gaul ma jednak już niemal 8 minut przewagi nad czwórką rywali - w której brakuje lidera! Taktyka Fornary okazała się niewarta funta kłaków, pilnując tylko Maule zbyt późno orientuje się, że zdecydowanym wirtualnym liderem jest teraz Fiorenzo Magni - który w poprzedniej edycji o 13 sekund!! pozbawił Fausto Coppiego szóstego zwycięstwa w Giro (nikt tego do dziś nie dokonał). Gaul przebija się w okolice połowy pierwszej dziesiątki - w której po prowizorycznych przeliczeniach następuje coraz większy ścisk - i Fornara lada kilometr może zostać wyprzedzony również przez niego. Frustracja lidera pogłębia się, kiedy odjeżdża mu w końcu i Maule. A najtrudniejsze zadanie dopiero przed kolarzami: 21,5 kilometrowy równie stromy zjazd do Trento. W górnej części mróz, zadymka śnieżna i lód na całej szerokości drogi, momentami nachylonej ponad 10%, a długimi odcinkami 8-9%. Siłą rzeczy na zjeździe rozgrywają się dantejskie sceny. Z dalszej jazdy rezygnuje zrezygnowany, jadący w maglia rosa Fornara, oraz inni górale świetnie radzący sobie na poprzednich górskich odcinkach, m. in.: 4. w klasyfikacji po dziewiętnastu etapach Nino Defilippis, 6. Astrua, 8. Buratti, 9. Boni, 10. Nencini. Sześciu kolarzy z pierwszej dziesiątki! Wielu kolarzy rezygnuje już znacznie wcześniej. Dość powiedzieć, że do wyścigu przystąpiło 105 kolarzy, do dwudziestego etapu 89 zawodników, a do dwudziestego pierwszego (nazajutrz po sądnym dniu) już tylko 43 najtwardszych! Tymczasem z Monte Bondone zdecydowanie najszybciej zjeżdżają Sandrino Fantini i Charly Gaul. Luksemburczyk po wycofaniu się połowy rywali jest już wirtualnym liderem. Fiorenzo Magni, również wiele ryzykując, podejmuje jeszcze próbę obrony swojej pozycji, musi jednak uznać wyższość techniki jazdy, wytrzymałości i odporności psychicznej Anioła Gór. Kolarze mijający po ponad dziewięciu godzinach od startu linię mety w Trento, wyglądają niczym żywe sople lodu, a odnotowane różnice czasowe między czołówką przechodzą do historii:
1. GAUL
2. Fantini 7.44
3. Magni 12.15
4. Coletto 14.25
5. Baffi 17.39
6. Uliana 17.44
7. Monti 18.09
8. Bartolozzi 18.18
9. Nascimbene 20.46
10. Moser 21.28
Nawet nowy lider wyścigu, przed udzieleniem pierwszego wywiadu po swoim wielkim triumfie, spędza długą godzinę w wannie pełnej gorącej wody. Klasyfikacja generalna ukształtowana na Monte Bondone utrzymuje się bez zmian do Mediolanu i prezentuje się następująco:
1. GAUL
2. Fiorenzo Magni 3.27
3. Agostino Coletto 6.53
4. Cleto Maule 7.25
5. Aldo Moser 7.30
6. Alessandro Fantini 8.46
7. Jean Branckart 9.21
8. Bruno Monti 10.54
9. Waldemaro Bartolozzi 18.14
10. Hilaire Couvreur 18.41
Łatwo obliczyć, że przed dwudziestym etapem wszyscy ww. rywale, poza Fantinim, lokowali się w klasyfikacji generalnej przed Gaulem! Z ludzkiego punktu widzenia Gaul niesłusznie wygrał ten wyścig, bo najtrudniejszy etap powinien zostać skrócony w połowie podjazdu Monte Bondone - tak przynajmniej stałoby się w czasach współczesnych, erze doskonalszych metod przewidywania pogody. Zanotowałby zdecydowany awans, ale najwyżej do pierwszej dziesiątki klasyfikacji. W całym wyścigu jechał bowiem bardzo nierówno, aż trzy zwycięstwa etapowe przeplatając słabymi występami nawet w górach. Nikt jednak w historii kolarstwa nie czynił z pieskiej pogody sprzymierzeńca w tak wielkim stopniu, jak Anioł Gór.
Odtąd wszyscy wielcy rywale Gaula aż do końca jego kariery podejmować będą próby zgubienia go na płaskich etapach przy każdej nadarzającej się okazji, widząc jego osamotnienie i zdając sobie sprawę z faktu, że żadna przewaga nad Aniołem Gór nie daje gwarancji pokonania go w jego wysokogórskim rewirze.

5 lipca Gaul startuje także w Tour de France. To wyjątkowy wyścig, nie jedzie w nim bowiem nie tylko będący świeżo po operacji (nigdy już nie odzyska dawnej sprawności) zwycięzca trzech poprzednich jego edycji, Louison Bobet, ale także żaden z historycznych zwycięzców wyścigu. Taka sytuacja, kiedy oczywistym jest, iż na pewno dla triumfatora Tour de France końcowe zwycięstwo będzie nieznanym doznaniem, do 1956 r. nie zdarzyła się w historii tego wyścigu nigdy wcześniej, nawet po obu wojnach światowych - wyłączając oczywiście pierwszą edycję z 1903 r.
Gaul ma prawo odczuwać zmęczenie po wyczerpującym Giro d Italia, jednak to właśnie bohaterowie z włoskiego wyścigu jadą najlepiej podczas pierwszej krótkiej (15,1 km) jazdy indywidualnej na czas (etap 4a). Niespodziewanie kieszonkowy góral na płaskiej trasie zdecydowanie pokonuje wszystkich rywali, w tym Jeana Branckarta, nokautującego przeciwników podczas analogicznej próby przed rokiem. Trasa, choć bez punktowanych podjazdów, nie jest jednak widocznie aż tak łatwa, skoro i Bahamontes na niej bryluje.
1. GAUL
2. Branckart 0.27
3. Bahamontes 0.32
4. Ockers 0.33
5. Schmitz 0.45
Wydaje się, że Luksemburczyk, najwyraźniej udoskonaliwszy umiejętności w jeździe na czas (czasówkę wygrał przed ponad miesiącem także w Giro), w górach zniszczy rywali i poprawi swoje osiągnięcie sprzed roku. Innymi pretendentami do końcowego triumfu wydają się Stan Ockers, Gastone Nencini i Federico Bahamontes. Tymczasem na razie w klasyfikacji generalnej brylują na razie harcownicy:
1. G. Desmet
2. Mahe 0.47
3. Huyghe 2.58
15. GAUL 15.04
Niestety, kolejne cztery dni należą do najbardziej nieudanych w całej karierze Gaula. Rozegrane zostają podczas nich cztery płaskie etapy, które nigdy nie były mocną stroną Anioła Gór. Przez nikogo nie pilnowany, niepozorny i mało znany urodzony w Polsce Francuz Roger Walkowiak (ten sam, który pokazał się przed rokiem na drugim alpejskim etapie w swoim debiucie w Tour de France) po cichu buduje swoją przewagę nad faworytami, wcale nie brylując, tylko po prostu kończąc wszystkie te odcinki w czołowych peletonikach!
- etap 4b, na zaledwie 125 km zyskuje 8 minut nad Bahamontesem i 14 minut nad Gaulem,
- etap 5, 189 km, zyskuje 3,5 minuty nad Ockersem, Bahamontesem i Gaulem,
- etap 6, 192 km, zyskuje 11,5 minuty nad Ockersem, Bahamontesem i Gaulem,
- etap 7, 244 km, dwa peletony, w pierwszym Walkowiak, w drugim, 19 minut później - Ockers, Bahamontes i Gaul.
Nie tylko Luksemburczyk zatem pokpił sprawę. Ponieważ w pierwszych dość licznych peletonikach za każdym razem przyjeżdżało wielu dobrych kolarzy, i nazwiska te czasami powtarzały się, wydaje się, że po raz pierwszy wygra nie tyle godny następca Bobeta, co raczej średni góral i czasowiec, słabszy od wielu uczestników wyścigu. Gaul traci bowiem na tych czterech płaskich etapach w sumie około 48 minut!, Bahamontes 42 minuty, Ockers 34 minuty. To dystans do odrobienia, ale Walkowiak to przecież nie jest taki sobie zupełnie słaby góral. Fakt, że wykorzystuje on sytuację i okazuje się najlepszym kolarzem takiego wyścigu jak Tour de France, stanowi w środowisku pewien szok. W górach prowadzenie zmienia się bardzo często, raz w żółtej koszulce jedzie Walkowiak, innym razem Jan Adriaensens, to znów Andre Darrigade czy Wout Wagtmans - beneficjenci niefrasobliwości faworytów na płaskich etapach. W górach i Gaul odżywa, jednak jego motywacja nie jest tak wielka jak przed rokiem. W Pireneje kolarze wjeżdżają podczas etapu jedenastego do Pau, z Col d Aubisque. Luksemburczyk kończy ten odcinek w 13-osobowej czołówce najlepszych górali. Podobnie dzieje się na etapie dwunastym z Aspin i Peyresourde oraz trzynastego dnia ścigania, z Ares, Portet Aspet i Latrape. Na tym ostatnim etapie Gaul podejmuje akcję zaczepną, wygrywa dwie ostatnie premie górskie, nie utrzymuje jednak samotnego prowadzenia do mety. Może czeka na Alpy, gdzie brylował rok wcześniej? Ale chyba raczej wynika to ze zrezygnowania odległą pozycją w klasyfikacji i nikłymi szansami na jej poprawę.
Pierwszy z etapów alpejskich, 234-kilometrowy siedemnasty, wiedzie przez przełęcze Izoard, Montgenevre i Sestrieres do Turynu. Górale znów jadą spokojnie, chyba rzeczywiście godzą się z faktem, że przegrali ten wyścig. Gaul jest co prawda pierwszy na przełęczy Sestrieres, ze względu na długi dystans do mety nie podejmuje nawet próby samotnej jazdy do Turynu. Tym razem czołówka liczy 16 osób. Czy na tym wyjątkowo nudnym wyścigu nic się już nie wydarzy? Nie, na szczęście jest Charly Gaul, który postanawia zaznaczyć swój w nim udział następnego dnia, podczas 250-kilometrowego maratonu do Grenoble. Etap to jeszcze cięższy niż poprzedni, uwerturę stanowią dwa w sumie 55-kilometrowej długości, znane podjazdy Mont Cenis i Croix de Fer; wreszcie bliżej mety bardzo sztywny choć krótszy, zupełnie nieznany uczestnikom Tour de France (wcześniej tylko w Dauphine Libere) Luitel-Chamrousse. Gaul na najbardziej stromym ówczesnym podjeździe w Tour de France niemal dostaje skrzydeł i na krótkim odcinku wyrabia sobie bardzo dużą przewagę. Jedynie Ockers początkowo wytrzymuje jego tempo, jednak poddaje się jeszcze przed przełęczą na mniej już stromym fragmencie. Na zjeździe wszyscy już jedynie liżą rany, a Anioł Gór wręcz sunie na rowerze. Efekty są zbliżone do jego szczytowych osiągnięć:
1. GAUL
2. Ockers 3.22
3. Nencini 7.29
4. Bahamontes 7.29
5. Walkowiak 7.29
6. Padovan 9.19
Roger Walkowiak pokazuje, jak wiele sił daje odpowiednia motywacja - walczy wspaniale i kończy o wiele wyżej niż pozwalają mu jego dotychczasowe możliwości. Okazuje się zdecydowanie najlepszym góralem spośród uczestników ucieczek na pierwszych etapach i odzyskanej w tym dniu żółtej koszulki nie odda już do Paryża.
Gaul awansuje w klasyfikacji generalnej dopiero do pierwszej dwudziestki. Walczy jednak dalej o jak najlepszą pozycję i następnego dnia, mimo o wiele niższych gór (Oeillon, historyczna Republique) znowu sporo zyskuje - mimo, że tego dnia znajduje zdecydowanego pogromcę, który zresztą już poprzedniego dnia deptał mu po piętach.
1. Ockers
2. GAUL 2.12
3. Janssens 2.12
4. Bahamontes 2.12
5. Forestier 3.44
6. Walkowiak 3.44
Po dziewiętnastu etapach, a więc po pokonaniu wszystkich gór, klasyfikacja generalna prezentuje się następująco:
1. Walkowiak
2. Bauvin 3.26
3. W. Wagtmans 7.18
4. Adriaensens 8.14
5. Bahamontes 11.39
6. Defilippis 11.56
7. Lauredi 15.34
8. Ockers 20.11
9. Privat 20.12
10. Voorting 26.41
15. GAUL 33.36
Charly Gaul w górach odrobił zatem tylko 15 z 48 minut straty do Walkowiaka. To pokazuje, jak bardzo postarał się ten ostatni, mimo o wiele mniejszych fizycznych możliwości. Nie zmienia to powszechnej w światku kolarskim opinii, że najmocniejszymi kolarzami tej edycji Tour de France byli Stan Ockers oraz Charly Gaul i to oni powinni stoczyć walkę o zwycięstwo. Potwierdził to choćby dwudziesty etap, 73 km jazdy indywidualnej na czas do Lyonu:
1. Bover
2. Adriaenssens 0.01
3. Le Ber 1.01
4. Ockers 1.53
5. Bauvin 2.37
6. GAUL 2.39
7. Hassenforder 2.41
8. Branckart 2.48
24. Walkowiak 4.48
Klasyfikacja niewiele zmienia się jeszcze na przedostatnim pagórkowatym etapie ze zmarszczkami Luere i Beaulouis i na koniec po dwudziestu dwóch etapach prezentuje się tak:
1. Roger Walkowiak (Francja) 124.01.16
2. Gilbert Bauvin (Francja) 1.25
3. Jan Adriaensens (Belgia) 3.44
4. Federico Bahamontes (Hiszpania) 10.14
5. Nino Defilippis (Włochy) 10.25
6. Wout Wagtmans (Holandia) 10.59
7. Nello Lauredi (Francja) 14.01
8. Stan Ockers (Belgia) 16.52
9. Rene Privat (Francja) 22.59
10. Antonio Barbosa (Portugalia) 26.03
11. Gerrit Voorting (Holandia) 27.16
12. Jean Forestier (Francja) 30.15
13. GAUL 32.14
14. Brian Robinson (Wielka Brytania) 33.54
15. Daan de Groot (Holandia) 38.40
Analogicznie jak przed rokiem, po uwzględnieniu jedynie etapów górskich i jazdy indywidualnej na czas (tj. 4a, 11, 12, 13, 17, 18, 20) prawda o najsilniejszych kolarzach tej edycji Tour de France wychodzi na jaw.
1. GAUL (13.)
2. Ockers 3.09 (8.)
3. Bahamontes 6.30 (4.)
4. Defilippis 11.03 (5.)
5. Walkowiak 11.18 (1.)
Walkowiak wygrywa oczywiście zasłużenie, zgodnie z zasadą, że liczy się fakt, komu pokonanie całej trasy zajmie mniej czasu. W kolarstwie liczą się nogi i głowa, faworyci na płaskich etapach o tej prawdzie widać zapomnieli. Nie zmienia to faktu, że Walkowiak to jeden z najbardziej przypadkowych zwycięzców Tour de France w historii. Jest pierwszym kolarzem, który wygrywa wyścig nie jadąc w reprezentacji narodowej, ale tylko w jednym ze słabych zespołów regionalnych, którego w dodatku nie był nawet nominalnym liderem. Jest drugim kolarzem, po Firminie Lambocie (1922 r.), który wygrał wyścig nie wygrywając etapu. Przyjeżdża na Tour de France także w kolejnych edycjach i w 1957 r. nie kończy rywalizacji, a w 1958 r. zajmuje ostatecznie 75. miejsce. W czasach, które wszyscy czytelnicy tego tekstu pamiętają, podobnej szansy w 2001 r. po etapie do Pontarlier nie wykorzystał rodak Walkowiaka Francois Simon, równie przeciętny góral, któremu jednak udało się ukończyć Tour de France dopiero na 6. pozycji.
Na osłodę Charly Gaul po raz drugi z rzędu wygrywa klasyfikację górską wyścigu. To wielki wyczyn zważywszy na fakt, że wygrał tę jakże prestiżową wówczas klasyfikację także podczas zakończonego półtora miesiąca wcześniej Giro d Italia. Ogólnie był to dla Luksemburczyka dobry rok. W swoim kraju wygrał i narodowe mistrzostwa ze startu wspólnego i Tour du Luksemburg (1. miejsce także na drugim etapie).
W pełni zasłużenie po raz trzeci z rzędu zostaje uhonorowany tytułem sportowca roku 1956 w swoim księstwie.

W 1957 r. startuje udanie, choć mało szczęśliwie. Odnosi wprawdzie 8 zwycięstw, jednak w wielkich tourach nie notuje takich sukcesów, jak w dwóch ubiegłych sezonach.
W dniach 18 maja - 9 czerwca jedzie w obronie niespodziewanego tytułu zwycięzcy Giro d Italia 1956. Gaul, niepomny złych doświadczeń, traci trochę czasu na pierwszym, płaskim etapie, bardzo dobry prognostyk stanowi natomiast już następny odcinek, 28-kilometrowa jazda indywidualna na czas zwieńczona podjazdem Boscochiesanuova. Luksemburczyk wręcz nokautuje rywali:
1. GAUL
2. Geminiani 0.57
3. Defilippis 1.13
4. Bobet 1.15
5. Baldini 1.15
6. Poblet 1.42
7. Moser 1.49
8. Favero 1.52
9. Nencini 1.55
10. Fornara 2.04
Liderem zostaje wracający do wyczynowego sportu po kontuzji Louison Bobet, który nie zwykł tracić czasu na płaskich etapach. Francuz z dużym trudem utrzymuje swoją pozycję po piątym, pofałdowanym etapie do Loretto, na którym Gaul, zajmując 8. miejsce, tuż za harcownikami, odrabia sporo cennych sekund do wszystkich faworytów.
Po ósmym etapie w średnich górach Bobet traci jednak koszulkę, nie na rzecz Gaula jednak (straty z pierwszego etapu zbyt duże), ale Nino Defilippisa. Doświadczony Francuz odzyskuje jednak maglia rosa po jeździe indywidualnej na czas na dystansie 58,5 km, na dwunastym etapie - mimo, że nie odgrywa na nim głównej roli. Także Gaul nie jedzie rewelacyjnie tego odcinka, ale on przecież jest w stanie czynić cuda przede wszystkim w górach.
1. Baldini
2. Maule 0.08
3. Le Ber 0.47
4. Nencini 1.15
5. Bobet 1.50
6. Impanis 2.01
7. GAUL 2.16
8. Fornara 2.29
9. Defilippis 2.30
10. van Est 2.46
W wysokie góry kolarze wkraczają podczas etapu piętnastego, z Gran San Bernardo (2473 m n.p.m.). Gaul bezskutecznie atakuje pozycję lidera. Na szczycie jest co prawda pierwszy, jednak do mety jest zbyt daleko, by utrzymać przewagę, zwłaszcza, że Bobetowi, niczym podczas Tour de France 1955, do końca pomaga kolega z drużyny Raphael Geminiani. W efekcie na finiszu w Sion najbardziej zmęczony Luksemburczyk przegrywa z dwoma najgroźniejszymi rywalami, którzy zdołali dociągnąć do niego na płaskim terenie.
1. Bobet
2. Nencini 0.00
3. GAUL 0.00
4. Geminiani 0.25
5. Baldini 4.59
6. Fornara 4.59
7. Boni 4.59
8. Fabbri 4.59
9. Favero 7.11
10. Impanis 7.11
Reszta rywali notuje olbrzymie straty i wiadomo już, że o zwycięstwo bój stoczą Bobet, Gaul i Nencini. Następnego dnia na podjazdach Sempione (2005 m n.p.m.) i finałowym Campo dei Fiori Gaul ponawia atak, który tym razem okazuje się skuteczny. Nie dogania uciekającego przez większość etapu Alfredo Sabbadina, jednak zarabia 1,5 minuty nad Nencinim i prawie 3 minuty nad Bobetem.
1. Sabbadin
2. GAUL 1.51
3. van Est 2.11
4. Maule 2.17
5. Schellenberg 2.25
6. Uliana 2.53
7. Tosato 3.00
8. Nencini 3.07
9. Guerini 3.54
10. Bottecchia 4.01
Gaul zostaje liderem wyścigu i mając w zanadrzu jeszcze dwa etapy górskie, niemal pewnym jego zwycięzcą. Utrzymuje prowadzenie przez trzy kolejne płaskie etapy, co było jego podstawowym zadaniem. Etap osiemnasty do Trento nie jest tak ciężki jak ubiegłoroczny, podczas którego zdemolował konkurentów. Usytuowany na nim został jedynie podjazd Monte Bondone na 20 km przed metą. Aura jest tym razem piękna.
Przebieg tego etapu to jeden z większych skandali kolarskich. W okolicy miejscowości Ospitaletto przed decydującym podjazdem Gaul - maglia rosa! - zsiada z roweru, opiera go o drzewo i udaje się w ustronne miejsce. Spokój w leniwie jadącym dotąd peletonie zostaje niespodziewanie zburzony. To Louison Bobet, 3-krotny triumfator Tour de France, postanawia postawić zły element na przeciwwagę szali swojej dotąd nieskazitelnej kariery, atakując w takim momencie pozycję lidera! Ale i inni nie są bez winy. Dołączają do Bobeta kolejni kolarze, przede wszystkim będący blisko Gaula w klasyfikacji generalnej Nencini i neo-profi (co za obyczaje!) Ercole Baldini. Ruszają także inni. Tworzy się tak silna, zgodnie współpracująca grupa czołowa, iż samotny Gaul, jak zawsze nie mający do pomocy nikogo z drużyny, traci kolejne minuty. Kiedy pojawia się uczucie rezygnacji, Anioł Gór staje się całkowicie bezsilny. Przyjeżdża na metę w drugiej dziesiątce, tracąc do Bobeta i Nenciniego po około 10 minut. W klasyfikacji generalnej Luksemburczyk spada na 4. miejsce, jego strata do Bobeta wynosi 7.31, a do Nenciniego 7.12, raczej niemożliwa do odrobienia na ostatnim górskim etapie, przy równie słonecznej pogodzie.
Gaulowi pozostaje liczyć na chwilę słabości rywali, przede wszystkim młodego Baldiniego - do którego notuje mniejszą stratę. Na San Lugano, Rolle i Brocon, a więc na pozostałych ścieżkach chwały pamiętnego etapu z 1956 r., nie udaje się jednak zgubić przeciwników - choć na osłodę wygrywa kolejny etap. Do końca utrzymuje się z nim pięciu rywali, w tym cała trójka poprzedzających go w klasyfikacji ogólnej, a Bobet znów nawet z pomocnikiem.
1. GAUL
2. Geminiani 0.05
3. Bobet 0.07
4. Baldini 0.07
5. Nencini 0.07
6. Impanis 0.09
7. Janssens 7.19
8. Moser 8.18
9. Poblet 8.18
10. Rolland 8.18
Dwa ostatnie płaskie etapy nic już nie są w stanie zmienić. Nencini nie daje sobie odebrać bardzo skromnej zaliczki nad Bobetem, a Gaul, dla postronnych obserwatorów zdecydowany zwycięzca tego wyścigu, przez niesportową postawę rywali nie staje nawet na podium.
1. Gastone Nencini
2. Louison Bobet 0.19
3. Ercole Baldini 5.59
4. GAUL 7.31
5. Raphael Geminiani 17.28
6. Miguel Poblet 19.49
7. Raymond Impanis 21.06
8. Pasquale Fornara 24.16
9. Wout Wagtmans 24.29
10. Antonin Rolland 27.29

Już 18! dni po Giro d Italia, 27 czerwca przychodzi Gaulowi wystartować w kolejnym wielkim wyścigu. Tour de France 1957 zapisuje się jako wyjątkowo niesprzyjający kolarzom. Żar z nieba leje się tak potężny, że pobity zostaje nawet rekord wysokości temperatur Touru z 1947 r., już uchodzącego pod tym względem za wyjątkowy (ciekawe, jak ma się do nich rok 2003?). Z powodu upału bardzo wielu kolarzy wycofuje się z wyścigu jeszcze przed wjazdem w góry, a ostatecznie ze 120 startujących wyścig kończy zaledwie 56 kolarzy! Bardzo wcześnie poddaje się także Charly Gaul, który już na pierwszym etapie traci blisko 2 minuty do wszystkich faworytów, a drugiego dnia, odczuwając ponadto trudy niedawnego Giro, wycofuje się. Warunki atmosferyczne tego wyjątkowo mało odpornego na upał zawodnika uniemożliwiają mu zaprezentowanie choćby części faktycznych możliwości. Nie ma takich problemów jeden z jego wielkich rywali z Giro, Gastone Nencini, który zajmuje w końcowej klasyfikacji szóste miejsce, wygrywając po drodze dwa górskie odcinki - najtrudniejszy etap zarówno w Alpach, jak i w Pirenejach. Nie on jednak jest na ustach wszystkich.
Pewien 19-latek, zupełnie jeszcze nieznany, w 1953 r. przyjeżdża na Grand Prix des Nations - nieoficjalne mistrzostwa świata w jeździe indywidualnej na czas. Bije drugiego zawodnika o niemal 7 minut. Tak mu się ta impreza podoba, że wygrywa ją nieprzerwanie do 1959 r., gromiąc zwykle rywali o wiele minut - a licząc także wyczyny w następnej dekadzie, ostatecznie zatrzymuje się na liczbie 9 (nie pobity do dziś rekord). W czasie rozgrywania Tour de France 1956 zajmuje się czymś innym - bije rekord Fausto Coppiego w jeździe godzinnej na torze (46.159 m.). Rok później rozsądnie prowadzący go trenerzy pozwalają mu zobaczyć, jak wygląda wielki tour. W górach całkowicie kontroluje wyścig, jadąc najrówniej ze wszystkich. W jeździe indywidualnej na czas wygrywa z kolejnym zawodnikiem o 5 minut. W klasyfikacji końcowej wyścigu osiąga niemal 15 minut przewagi nad drugim kolarzem. Wszystko wskazuje na to, że będzie to czynił przez wiele następnych lat. W istocie, zdecydowanie poprawi osiągnięcie Thysa i Bobeta, mimo, że w dwóch kolejnych edycjach uzna jeszcze wyższość klasycznych górali. To posłaniec nowej ery, prekursor nowatorskiego stylu jazdy totalnej, doprowadzonej za 30 lat do perfekcji przez Miguela Induraina, czasowiec wszechczasów Jacques Anquetil.

Na osłodę trochę słabszego sezonu Charly Gaul udanie broni tytuł mistrza kraju, nie zostaje jednak tym razem sportowcem roku w Luksemburgu. Zbyt mocno rozochocił swoich fanów i dziennikarzy sportowych w poprzednich dwóch latach.

Rok 1958 okaże się najlepszym w dotychczasowej karierze Charly Gaula, nie tylko ze względu na rekordową liczbę 15 zwycięstw.
W dniach 18 maja - 8 czerwca startuje w Giro d Italia, w którym był najlepszy w poprzednich dwóch edycjach - choć wygrał tylko jedną. Ercole Baldini, młody zawodnik gospodarzy, 3. przed rokiem, zaczyna od mocnego uderzenia. Gromi rywali podczas drugiego etapu - jazdy indywidualnej na czas na 26 km i obejmuje prowadzenie w wyścigu. Gaul również zaczyna wyścig, jak na niego, bardzo mocno.
1. Baldini
2. Poblet 1.08
3. GAUL 1.09
4. Planckaert 1.15
5. Ronchini 1.20
Pierwszym trudniejszym etapem jest odcinek czwarty, kończący się podjazdem Superga w Turynie (pokonywanym od trudniejszej strony niż w 2005 r.). Najlepsi górale tamtych czasów, Orzeł z Toledo i Anioł Gór, dają prawdziwy pokaz siły:
1. Bahamontes
2. GAUL 0.27
3. Lorono 0.38
4. Branckart 0.41
6. Fornara 1.03
8. Baldini 1.12
9. Bobet 1.12
Baldini potwierdza swój nieprzeciętny talent do indywidualnej jazdy na czas podczas dłuższego (59 km) etapu ósmego, wygrywając tę próbę zdecydowanie, o 3 minuty przed innym uznanym specjalistą w tej dziedzinie Jeanem Branckartem i 4 minuty przed 3. na tym etapie Nencinim. Gaul jedzie słabo i nie mieści się nawet w pierwszej dziesiątce. Straty częściowo odrabia na etapie czternastym, górskiej jeździe indywidualnej na czas składającą się w całości z niezbyt stromego podjazdu San Marino (12 km). Etap staje się areną zaciętej walki górali Gaula i Bahamontesa z czasowcami Baldinim i Branckartem. Zwycięstwo etapowe pada łupem Gaula.
1. GAUL
2. Branckart 0.18
3. Baldini 0.24
4. Bahamontes 0.39
5. Defilippis 1.03
9. Bobet 1.25
10. Fornara 1.40
Dzień później podobną walkę na finałowym podjeździe Boscoschiesanuova, na którym Gaul okazał się najlepszy rok wcześniej, niespodziewanie wygrywają czasowcy.
1. Baldini
2. Branckart 0.32
3. la Cioppa 0.38
4. Bahamontes 0.38
5. GAUL 0.46
6. Poblet 2.04
Tym samym Baldini potwierdza swoją supremację w tej edycji Giro i odbiera góralom ochotę do walki. Także z tych powodów górskie odcinki: siedemnasty (z Pordoi, Campolongo, Gardena) i osiemnasty (z Mendola, Carlo Magno) okazują się nudne. Jednak główną przyczyną tego, że Gaul właściwie nie podjął walki w tej edycji Giro z kolarzami o wiele od niego słabszymi w górach, było jednak usytuowanie podjazdów, bardzo dalekie od mety. Giro 1957 skrojono nieco pod reprezentanta gospodarzy Baldiniego, w obawie przed dominującym w dwóch poprzednich latach Gaulem. W programie wyścigu znalazł się tylko jeden etap górski z prawdziwego zdarzenia (siedemnasty), i tak z finiszem daleko od mety, bardzo dużo kilometrów czasówek. Takiego wyścigu Gaul wygrać nie mógł, inna sprawa, że szczytową formę osiągnął 2 miesiące później. W tych okolicznościach 3. miejsce nie może uchodzić za zły wynik, zwłaszcza, że Gaul udowodnił swoją wyższość nad Bobetem i Nencinim - z którymi miał dawne porachunki. Ale czas ostatecznego wyrównania krzywd nadejdzie już niedługo. Tymczasem Giro d Italia 1958 zdominowali czasowcy:
1. Ercole Baldini
2. Jean Branckart 4.17
3. GAUL 6.07
4. Louison Bobet 9.27
5. Gastone Nencini 10.36
6. Miguel Poblet 11.07
7. Jesus Lorono 12.12
8. Raphael Geminiani 13.12
9. Pasquale Fornara 14.13
10. Aldo Moser 15.00

26 czerwca, a więc zaledwie 18 dni po zamknięciu Giro, rozpoczyna się Tour de France.
Gaul, pomny doświadczeń z roku 1956, mimo to jedzie niefrasobliwie na płaskim piątym etapie, tracąc ponad 2 minuty do Geminianiego, Anquetila i Bobeta. Bardziej niekonwencjonalnie poczyna sobie Vito Favero, zawodnik trzeciego szeregu w panteonie znakomitości z Włoch - dla którego sytuacja na pierwszych płaskich etapach tak się układa, że w dalszej części wyścigu dostaje skrzydeł. Mianowicie, na trzecim etapie Favero znajduje się w 7-osobowej ucieczce i zyskuje nad wszystkimi najgroźniejszymi rywalami ponad 6 minut. Sytuacja zdaje się wracać do normy po etapie piątym, na którym traci 13 minut do Anquetila, Bobeta i Geminianiego i 11 minut do Gaula. Jednak dzień później razem z Geminianim zyskuje nad faworytami wyścigu aż 11 minut. Etap ten wstępnie układa cały wyścig.
Pierwsza bezpośrednia konfrontacja między najlepszymi kolarzami następuje na ósmym etapie, płaskiej jeździe indywidualnej na czas na dystansie 46 kilometrów. Wielkim, oczywiście narzucającym się faworytem jest czasowiec wszechczasów Jacques Anquetil, znajduje jednak pogromcę - w postaci klasycznego górala! Mimo, że uwzględniając długi dystans różnice są stosunkowo niewielkie, to jeden z najbardziej spektakularnych sukcesów Gaula w całej karierze.
1. GAUL
2. Anquetil 0.07
3. J. Planckaert 0.13
4. Branckart 0.17
5. G. Desmet 1.09
6. Geminiani 2.09
7. Bobet 2.13
8. Adriaensens 2.16
9. Nencini 2.22
10. Mahe 2.35
W klasyfikacji generalnej faworyci na razie jeszcze bardzo daleko za harcownikami. Charly Gaul, w perspektywie drugiej jazdy na czas i kilku górskich etapów, ma bardzo dobrą pozycję wyjściową do ataku.
1. Voorting
3. Geminiani 1.09
9. Anquetil 9.28
12. Favero 10.02
15. GAUL 10.53
Dzień później szalony Favero odrabia straty, zyskując nad peletonem 10 minut. A jeszcze przed górskimi etapami Charly Gaul niemal wypada z pierwszej dwudziestki.
Pierwszy etap górski z Col d Aubisque to dopiero odcinek trzynasty. W 13!-osobowej czołówce z Gaulem przyjeżdżają wszyscy pozostali faworyci, 1,5 minuty traci natomiast chadzający własnymi ścieżkami, słabszy nieco góral Favero.
Po trzynastu etapach klasyfikacja generalna wciąż nie jest choćby wstępnie ułożona:
1. Geminiani
2. Favero 0.03
3. Mahe 0.21
4. Graczyk 0.26
5. G. Desmet 2.44
6. Bauvin 4.36
7. J. Planckaert 5.13
8. Botella 6.13
9. Darrigade 6.56
10. Anquetil 8.19
14. GAUL 9.44
Etap czternasty z Aspin i Peyresourde to solowy atak Bahamontesa, który przyjeżdża 1.58 przed 10-osobową grupką faworytów. Vito Favero dzięki bonifikacie za 2. miejsce zostaje nowym liderem wyścigu.
1. Favero
2. Geminiani 0.27
3. Mahe 3.55
8. Anquetil 8.46
10. GAUL 10.11
13. Bobet 10.52
Etap piętnasty z Portet d Aspet jest istotny o tyle, że Favero jest na nim znów drugi (a bonifikaty rozdają w tamtych czasach bardzo hojne), zaś Gaul i Bobet przesuwają się do przodu (odpadają z czołówki Mahe i Graczyk). Przed etapami alpejskimi sytuacja prezentuje się następująco:
1. Favero
2. Geminiani 0.57
3. Bauvin 5.33
4. G. Desmet 5.55
5. J. Planckaert 8.57
6. Anquetil 9.16
7. Botella 10.17
8. GAUL 10.41
9. Robinson 11.01
10. Bobet 11.22
Wnet zaczynają się decydujące etapy. Odcinek osiemnasty to bardzo trudna jazda indywidualna na czas o długości 21,5 km, w całości pod kredowego olbrzyma czyli Mont Ventoux. Zgodnie z przewidywaniami najlepsi okazują się na tym etapie klasyczni górale. Podziw i postrach budzi jedynie przewaga, jaką Gaul i Bahamontes uzyskują nad rywalami. W dalszym ciągu zawodzi w szczególności Jacques Anquetil. Wyniki pierwszego w historii etapu w Tour de France kończącego się na przełęczy Mont Ventoux:
1. GAUL
2. Bahamontes 0.31
3. Dotto 2.53
4. Branckart 2.57
5. Rohrbach 3.23
6. Planckaert 3.52
7. Anquetil 4.09
8. Annaert 4.13
9. Schmitz 4.53
10. Bobet 4.54
11. Geminiani 5.01
24. Favero 7.59
Na wielkiego faworyta wyścigu wyrasta Charly Gaul. który awansuje już na 3. pozycję w klasyfikacji generalnej. Bezbarwnie prezentuje się nokautujący rywali przed rokiem Anquetil, a najlepsze lata Bobeta chyba już minęły i powinien on raczej skupić się na pomocy dla wieloletniego wiernego giermka Geminianiego - który utrzymuje koszulkę lidera. Jedyny kolarz, który jest w stanie dotrzymać Luksemburczykowi koła w górach, Federico Bahamontes, w klasyfikacji generalnej jest bardzo daleko, przez typową dla klasycznych górali chwilową niefrasobliwość. Klasyfikacja generalna po osiemnastu etapach:
1. Geminiani
2. Favero 2.01
3. GAUL 3.43
4. G. Desmet 6.08
5. J. Planckaert 6.51
6. Anquetil 7.27
7. Branckart 8.57
11. Bobet 10.18
14 lipca 1958 r. sytuacja zmienia się jednak diametrialnie. To jeden z tych dni, które Gaul chciałby wyrzucić z pamięci. Kolarze jadą przez ledwie pagórki (Sentinelle, Perty, Foreyssasse) u podnóża Alp. W momencie, w którym Charly Gaul ma kłopoty techniczne (awaria przerzutki), atakuje Geminiani! Dołączają do niego po chwili Favero, Planckaert, Adriaenssens, Stablinski. Wreszcie Anquetil, Nencini i Graczyk. Zawiązuje się bardzo silna koalicja francusko-włoska i Gaul nie jest w stanie dojść uciekających - jak zwykle zostaje bowiem sam, a o szybką pomoc techniczną w tamtych czasach było trudno. Poza tym pogoda mu nie sprzyja, panuje upał. Plan uciekających zostaje wykonany, przy okazji z gry niemal wypada też Bobet, który jakiś czas jedzie z Geminianim, ale nie wytrzymuje tempa czołówki. To już nie ten Bobet.
1. Nencini
2. Geminiani 0.00
3. Anquetil 0.00
7. Favero 0.46
12. Bobet 6.07
17. Bahamontes 10.09
32. GAUL 10.59
Wydaje się, że sytuacja Gaula staje się znów beznadziejna i nie wygra on nigdy Tour de France w pojedynkę, mimo życiowej formy. Do pięknego triumfu zmierza za to Geminiani, przez lata całe pomocnik sławniejszych rodaków.
1. Geminiani
2. Favero 3.17
3. Anquetil 7.57
8. GAUL 15.12
9. Bobet 16.55
Zwłaszcza, że również następnego dnia na etapie dwudziestym do Briancon z ciężkimi i długimi klasycznymi podjazdami Vars i Izoard mimo bardzo aktywnej jazdy Gaul ostatecznie ma duże problemy na tym drugim podjeździe i puszcza koło zaróno Geminianiemu jak i Anquetilowi. Ale w tym dniu wciąż panuje upał.
1. Bahamontes
2. Catalano 0.50
3. Nencini 2.02
4. Anquetil 3.51
7. Geminiani 3.56
8. GAUL 4.17
9. Favero 4.26
12. Bobet 7.16
Przed ostatnim górskim etapem Geminiani jest już bardzo bliski celu. Na razie wzorowo pilnuje rywali w górach, zyskując nawet nad Favero (który w dodatku słabiej jeździ na czas), Anquetil ma stratę 8 minut i nie jest wybitnym góralem, a reszta rywali nie powinna mu już raczej zagrozić. Szansę na awans do pierwszej piątki, nawet czwórki, odzyskuje najlepiej sobie radzący w ostatniej fazie wyścigu Federico Bahamontes - który w pewnym momencie miał już o wiele większą stratę do Gaula. Kolejność pierwszej trójki wydaje się już raczej ustalona:
1. Geminiani
2. Favero 3.47
3. Anquetil 7.52
4. Nencini 12.30
5. Adriaenssens 12.40
6. GAUL 16.03
7. Bahamontes 19.34
9. Bobet 20.15

Etap dwudziesty pierwszy wydaje się najtrudniejszym w całym wyścigu. Masyw La Chartreuse, podjazdy Lautaret, Luitel, Porte, Cucheron i Granier są niemal równie trudne jak na etapie poprzednim, przy czym jest ich aż pięć, na Lautaret czeka premia 100.000 franków (suwenir Henri Desgrande, odpowiednik późniejszego Cima Coppi w Giro), a Luitel ma opinię góry-mordercy. Gaul znowuż teoretycznie stoi na straconej pozycji, ale pojawia się istotny czynnik, który tak mu pomógł w 1956 r. Już na starcie w Briancon mocno pada zimny deszcz, wieje mocny wiatr, jest po prostu bardzo zimno. Padać będzie jednak aż do mety 219-kilometrowego odcinka. Późno-jesienna aura trochę zdaje się przypominać zimową scenerię z Monte Bondone przed dwoma laty. Gaul ma o 47 sekund mniejszą stratę do lidera niż podczas pamiętnego Giro d Italia 1956...
Gaul ma do wyrównania rachunek z Bobetem, który przed ponad rokiem zaatakował go niezgodnie z zasadami fair play. Na linii startu podjeżdża do niego i zagaduje: Jest Pan gotowy, panie Bobet? Zaatakuję na podjeździe Luitel. Może spróbujemy się, kto mocniejszy? Okazuje się to skuteczną taktyką, Bobet nie będzie tego dnia w stanie podążyć za Gaulem, w kluczowym momencie na Luitel nie bacząc na taktykę zostawi Geminianiego, by później za wysiłek ponad siły zapłacić srogą cenę. Wzorowa zagrywka taktyczna Gaula.
Na końcu monstrualnie długiego, jednak w przeważającej części bardzo łagodnego podjazdu Lautaret, na czele znajduje się jeszcze bardzo liczna grupa. Premię pieniężną zdobywa Holender Piet van Est, wygrywając zacięty bój z Federico Bahamontesem. Walka zaczyna się na trochę bardziej stromym, również bardzo długim zjeździe. Od peletonu odrywają się Francuzi Annaert i Groussard, Włoch Ferlenghi i Szwajcar Gret. U podnóża najtrudniejszego podjazdu Luitel Annaert, Ferlenghi i Gret mają 1.50 przewagi nad Groussardem oraz aż około 8 minut nad peletonem.
Charly Gaul, mając w głowie kompletny plan taktyczny, zaczyna podjazd na czele peletonu. Od początku zaczyna się nie spotykana na innych ówczesnych podjazdach stromizna. Anioł Gór od pierwszego kilometra narzuca bardzo ostre tempo. Efekty są momentalnie widoczne, zwarty dotąd peleton rwie się na małe grupeczki. Pierwszy z faworytów z czołówki odpada 8. w klasyfikacji generalnej po dwudziestu etapach Hiszpan Botella, który przerażony tempem narzuconym w zimnym deszczu przez Gaula zatrzymuje się i płacze z bólu, następnie wsiada do wozu technicznego. Dla niego etap, a zarazem wyścig zakończył się na pierwszej górze w tym dniu.
Stawka kompletnie się rozrywa, z Gaulem kontakt traci Geminiani, a Bobet wytrzymuje tę nawałnicę tylko przez 2 kilometry. Po czterech kilometrach bardzo stromego na początku Luitel, z Gaulem utrzymuje się już tylko Federico Bahamontes. 40 sekund za dwójką kozic jadą Belgowie Adriaenssens i Planckaert oraz Francuz Jean Dotto. Kolejną grupeczkę stanowią Francuzi Jacques Anquetil, Roger Walkowiak, Louison Bobet, Włoch Vito Favero i Holender Wim van Est. Dalej jedzie lider Geminiani - co oznacza, że Favero odrabia do niego cenne sekundy. Góra Luitel, choć nie tak długa, przez stromiznę, deszcz i mgłę wydaje się nie mieć końca. Gaul zostawia w końcu Bahamontesa, który zresztą nie jest w stanie dać mu zmiany choćby na chwilę. Na górskiej premii 5 minut z przodu są zaskakująco wciąż świeży Ferlenghi i Annaert, następnie Gaul, za nim około 1.00 Bahamontes, 3.15 Anquetil, Favero, Dotto, Walkowiak, Adriaenssens i Planckaert. Lider Raphael Geminiani wciąż pozostaje także wirtualnym liderem, jadąc teraz wraz z Pietem Damenem i Louisonem Bobetem, którego pomoc w tym momencie jest mocno spóźniona, i wątpliwej jakości - Bobet ma już dość i tempo musi nadawać sam Geminiani.
Na stromym zjeździe sytuacja zmienia się o tyle, że kontratakują znakomity technik Anquetil oraz sam Geminiani, z którym współpracuje przebijający się z dalszych szeregów Gastone Nencini. Gaul zjeżdża poprawnie, gubią się za to jadący z przodu Ferlenghi i Annaert, prześcignięci przez Gaula jeszcze przed początkiem następnego podjazdu. Z Anquetilem początkowo utrzymuje się Favero, jednak niedługo. U podnóża podjazdu Col de Porte Luksemburczyk jest już pierwszy, ma trochę ponad 2 minuty przewagi nad Anquetilem, a 3 minuty nad trójką Geminiani, Nencini i Favero. To o wiele za mało, aby zagrozić liderom. Ci zjazd z Luitel pokonali wspaniale. Ale siły rywali są już na wyczerpaniu, a Gaul dopiero się rozkręca. Anquetilowi wspinanie się nie wychodzi już tak dobrze jak zjazd. Już po jednym kilometrze bardzo sztywnego w tym fragmencie Porte dochodzi do niego Geminiani, ciągnący za sobą Favero. Po chwili Geminiani płaci jednak za swój wysiłek wysoką cenę, odjeżdża mu bowiem najgroźniejszy rywal. Favero atakuje pozycję lidera! Gaul jedzie jak pociąg. W połowie Porte ma 3.15 przewagi nad Favero i Ferlenghim oraz 4.30 nad Dotto, Geminianim, Anquetilem, Damenem, Nencinim i Adriaenssensem. Do boju rusza w końcu ten ostatni, któremu widać pieska pogoda również odpowiada. Na przełęczy Gaul ma 4.05 przewagi nad Adriaenssensem, 4.25 nad Ferlenghim, Favero, Damenem, Dotto, Geminianim i Planckaertem, 6.50 nad Anquetilem oraz aż 13.30 nad Bobetem! Ferlenghi mimo udziału we wcześniejszej ucieczce do mety jedzie bardzo mocno. Zupełnie słabnie natomiast Bahamontes, pokonujący ostatnie podjazdy w turystycznym tempie. U podnóża Cucheron, pokonywanego od łagodniejszej strony, lider wyścigu Geminiani traci do Gaula już 5.30, od tego momentu przewaga Luksemburczyka nad nim będzie rosła w coraz szybszym tempie. Na premii Cucheron wyniesie 7.50, na kolejnej, trudniejszej Granier, już 12.20! To wciąż za mało, zważywszy na różnicę w klasyfikacji generalnej. Dlatego Gaul przyspiesza jeszcze na ostatnim zjeździe i płaskim dojeździe do mety. Jadący w końcówce bardzo mocno Jaan Adriaenssens traci na płaskim do Gaula niemal 2 minuty, ale bynajmniej nie z powodu zadyszki. Wszyscy rywale tracą tu do prowadzącego od 2 minut wzwyż! Gaul nie bez powodu był w owym wyścigu królem czasówek. Geminiani po zakończeniu etapu rozpaczał, że Bobet, który otrzymał od niego w poprzednich latach tak dużo pomocy, okazał się niewdzięcznikiem. Ale chyba nie miał racji, żaden z Francuzów nie był w stanie mu w tym dniu pomóc. Kompletnie rozkleja się m. in. Jacques Anquetil.
Wyniki deszczowego etapu Tour de France 1958, Briancon-Aix Les Bains, to jedno z większych wydarzeń w całej historii Tour de France:
1. GAUL
2. Adriaensens 7.50
3. Favero 10.09
4. Ferlenghi 12.20
5. Planckaert 14.34
6. Damen 14.34
7. Geminiani 14.35
8. Dotto 14.41
9. Nencini 19.01
10. Bobet 19.01
14. Anquetil 23.14
32. Bahamontes 29.55
Vito Favero znów liderem! Ale nieco ponad minuta przewagi nad Gaulem wydają się niczym wobec znakomitej dyspozycji tego ostatniego. Wiadomo już, że na ostatniej czasówce walka o zwycięstwo w Tour de France rozegra się między trzema zawodnikami:
1. Favero
2. Geminiani 0.39
3. GAUL 1.07
4. Adriaenssens 6.04
5. Anquetil 17.10
6. Nencini 17.35
7. Bobet 25.20
8. J. Planckaert 25.51
9. Dotto 26.14
10. Bahamontes 35.33
Upokorzony Anquetil do etapu dwudziestego trzeciego już nie przystąpił. A szkoda, bo niezmiernie ciekawa byłaby jego konfrontacja w czasie długiej jazdy indywidualnej na czas z wygrywającym wówczas wszystkie najważniejsze potyczki Luksemburczykiem. A tak Charly Gaul przypieczętował swoją dominację, pewnie wygrywając ten 74-kilometrowy etap i po raz pierwszy w życiu przywdziewając żółtą koszulkę lidera Tour de France. Wyniki etapu:
1. GAUL
2. Nencini 0.48
3. Adriaensens 1.19
4. Planckaert 2.17
5. Geminiani 3.03
7. Favero 3.17
17. Bahamontes 5.00
28. Bobet 6.26
Etap ostatni do Paryża nic już nie zmienia w klasyfikacji generalnej, która prezentuje się następująco:
1. Charly GAUL (Luksemburg) 116.59.05
2. Vito Favero (Włochy) 3.10
3. Raphael Geminiani (Francja) 3.41
4. Jan Adriaensens (Belgia) 7.16
5. Gastone Nencini (Włochy) 13.33
6. Jozef Planckaert (Belgia) 28.01
7. Louison Bobet (Francja) 31.39
8. Federico Bahamontes (Hiszpania) 40.44
9. Louis Bergaud (Francja) 48.33
10. Jos Hoevenaers (Belgia) 58.26
11. Piet Damen (Holandia) 1.00.40
12. Lothar Friedrich (Niemcy) 1.02.13
13. Edouard Delberghe (Francja) 1.02.18
14. Jean Graczyk (Francja) 1.04.39
15. Gilbert Bauvin (Francja) 1.12.51
Różnice w klasyfikacji generalnej, o wiele większe niż w poprzednich (i kolejnych też) latach, wskazują, jak trudny był to wyścig. Jedenasty zawodnik stracił do zwycięzcy ponad godzinę!
Dla uzmysłowienia sobie olbrzymiej przewagi Gaula nad rywalami w tej edycji Tour de France wystarczy zsumować czasy poszczególnych uczestników wyścigu podczas jazd indywidualnych na czas oraz etapów górskich (tj.: 8., 13., 14., 15., 18., 20., 21. i 23.):
1. GAUL (1.)
2. Adriaensens 18.49 (4.)
3. Geminiani 24.27 (3.)
4. Favero 27.07 (2.)
5. Nencini 28.47 (5.)

W uznaniu niezaprzeczalnych zasług, Charly Gaul po rocznej przerwie zostaje ponownie wybrany sportowcem roku 1958 w Luksemburgu. Na zakończenie sezonu zostaje ponadto uhonorowany przez Międzynarodową Organizację Kolarską trofeum przyznawanym rokrocznie najlepszemu kolarzowi sezonu.


W roku 1959 Gaul w nowej grupie Emi zapisuje na swoje konto 9 zwycięstw.
Od 16 maja do 7 czerwca startuje w Giro d Italia. Już drugi etap stanowi jazda indywidualna na czas, o długości 22 kilometrów. Jacques Anquetil, nowy lider wyścigu, po nieudanym sezonie poprzednim dobrze zaczyna kolejny sezon. Charly Gaul, choć bez błysku, wypada przyzwoicie - oczywistym jest, że ten typowy góral nie będzie w dalszym ciągu jeździł etapów jazdy indywidualnej na czas na poziomie Tour de France 1958.
1. Anquetil
2. Graf 0.25
3. Baldini 0.39
4. Ronchini 1.17
5. Nencini 1.20
6. Carlesi 1.24
7. Defilippis 1.29
8. GAUL 1.30
9. Maule 1.32
10. Fornara 1.35
Dobre przygotowanie do wyścigu Gaul potwierdza bowiem już następnego dnia. Na etapie trzecim, kończącym się podjazdem Abetone, Luksemburczyk wygrywa z wszystkimi rywalami. Niespodziewanie słabo wypada lider Anquetil, który nie mieści się nawet w pierwszej dziesiątce klasyfikacji.
1. GAUL
2. Hoevenaers 0.21
3. van Looy 0.42
4. Azzini 1.23
5. Junkermann 1.32
Niespodziewanie Gaul już po trzecim dniu wyścigu przywdziewa maglia rosa! To sytuacja dla niego bardzo nietypowa i nie bardzo wiadomo, jak poradzi sobie z wynikającą z tego faktu presją.
Bardzo dobrze radzi sobie z obroną pozycji na etapie piątym z podjazdem Nibio. Na czele wspólnie melduje się doborowa piątka, która zdecydowanie odrywa się od peletonu: Anquetil, Delberghe, Gaul, Hoevenaers i van Looy.
Etapy siódmy i ósmy to kolejne jazdy indywidualne na czas. Na pierwszej, typowo górskiej, krótkiej (8 km) pod Wezuwiusza, lider Charly Gaul powiększa przewagę nad rywalami. Zważywszy na długość etapu, Anioł Gór wręcz deklasuje przeciwników, a jego czas przejazdu pod tą popularną górę zostanie pobity dopiero w latach 90-tych ubiegłego stulecia, na zupełnie innym asfalcie i innym rowerze:
1. GAUL
2. Boni 0.37
3. Poblet 0.39
4. Catalano 0.50
5. Anquetil 0.52
7. Baldini 1.08
Etap ósmy, dłuższy (31 km) jest już typowo płaski. Stąd wynik Gaula i nikłą stratę do Anquetila można chyba uznać za sukces tego pierwszego, czyniący z utrzymującego pozycję lidera Luksemburczyka faworyta do końcowego zwycięstwa. Francuz nie popisuje się i mimo drugiego miejsca sromotnie przegrywa ten etap z mniej znanym reprezentantem gospodarzy.
1. Catalano
2. Anquetil 0.52
3. van Looy 1.07
4. Ronchini 1.08
5. Zamboni 1.08
6. GAUL 1.14
Możliwe kłopoty Luksemburczyka wieści jednak o dziwo górski odcinek dwunasty z podjazdami Eremo i finałowym San Marino, podczas którego Gaul ledwie broni się w klasyfikacji generalnej przed Francuzem, tracąc do niego w tym dniu sporo ponad minutę. Stało się to na skutek przymierza ekip Faema (w której jeździł do ubiegłego sezonu!) i Fynsec. Współpracujący ze sobą, atakujący na przemian zawodnicy tej klasy, co Anquetil, Delberghe, Haevenaers i van Looy, zmogli samotnego jak zwykle Gaula. To zmora całej jego kariery.
Na etapie czternastym Gaul odzyskuje jeszcze do Anquetila 11 sekund, następnego dnia jednak, na o wiele trudniejszym upalnym odcinku w Dolomitach do Bolzano z Brocon, Rolle i Costalunga, zupełnie niespodziewanie (w 1956 r. panowały na tych samych podjazdach jednak zgoła odmienne warunki) nie wytrzymuje tempa czołówki i traci tym razem ponad półtorej minuty do 8-osobowej grupy z nowym liderem wyścigu, Jacquesem Anquetilem - któremu tym razem najbardziej pomogli Poblet i van Looy. Kolejny górski etap, szesnasty z Mendola i Tonale, zachowuje status quo.
Podsumowując etapy górskie nie sposób nie zauważyć, że w najbardziej sprzyjającym terenie Gaul zupełnie niespodziewanie utracił całą przewagę i przed jazdą indywidualną na czas ma mało korzystną pozycję wyjściową. Jest dopiero 3. w klasyfikacji generalnej, tracąc 1.48 do Anquetila i 0.11 do van Looya.
Obawy potwierdza etap dziewiętnasty, jazda indywidualna na czas na dystansie 51 kilometrów. Znakomicie spisuje się nareszcie obecny faworyt wyścigu Jacques Anquetil.
1. Anquetil
2. Baldini 1.20
3. Ronchini 1.49
4. GAUL 2.01
5. Graf 2.04
6. Catalano 3.19
Francuz w klasyfikacji generalnej osiąga niemal 4 minuty przewagi nad Gaulem - któremu dodatkowo po piętach zaczyna deptać Włoch Ronchini. Odpada natomiast z walki specjalista od wyścigów jednodniowych, Rik van Looy.
Ostatni dwudziesty pierwszy królewski odcinek Aosta - Courmayeur, ze stromymi podjazdami: Col de la Forclaz, następnie Wielki Święty Bernard, 2473 m n.p.m., i wreszcie Mały Święty Bernard, 2189 m, ma rozstrzygnąć o wszystkim. Dystans do przejechania wśród wysokich gór - 296 km!
Gaul odrywa się od lidera wyścigu na Grand St. Bernard. Na długim zjeździe znakomity w tym elemencie kolarskiego rzemiosła Anquetil dochodzi jeszcze do rywala, który upokorzył go w niedawnym Tour de France, ale nie jest w stanie jechać za nim zbyt długo na Petit St. Bernard. Ponowny atak Anioła Gór następuje już u podnóża podjazdu. Po etapie powie, że poczuł wówczas taką siłę, jakiej nie miał nigdy przedtem w całej karierze. Zresztą inni obserwatorzy tamtych wydarzeń również zgodnie twierdzili, że nigdy nie widzieli Gaula wspinającego się w pełnym słońcu tak szybko. Pod stromy i długi podjazd wjechał ze średnią prędkością 18 km/h. Słabnącego Anquetila mijają kolejni kolarze. Jeszcze 3 kilometry przed przełęczą Anquetil utrzymuje do Gaula 4 minuty - cały zapas z klasyfikacji generalnej. Wówczas Francuz nie wytrzymuje psychicznie i na górskiej premii ma już 7 minut straty do wirtualnego lidera. Na przełęczy Petit St. Bernard Charly Gaul ma zdecydowaną przewagę nad najważniejszymi rywalami: 1.10 nad Massignanem, 2.35 nad Battistinim, 3.35 nad Junkermannem, 4.50 nad Nencinim i 6.10 nad Anquetilem. I choć na zjeździe lepiej radzili sobie od niego Massignan i Nencini, do finałowego 3-kilometrowego podjazdu w Courmayeur Gaul przystępuje z bezpieczną przewagą, gwarantującą wygraną etapową i koszulkę lidera wyścigu. Różnica pomiędzy dwoma najlepszymi kolarzami w klasyfikacji generalnej wzrasta na ostatnich trudnych kilometrach o kolejne 3 minuty. To nokaut. Oto wyniki trzeciego etapu w karierze Anioła Gór, który przyniósł mu zwycięstwo w wielkim tourze:
1. GAUL
2. Massignan 0.36
3. Battistini 3.43
4. Nencini 3.57
5. van Looy 5.18
6. Tinazzi 5.18
7. Junkermann 5.18
8. Ronchini 5.18
9. Defilippis 6.05
10. Poblet 6.41
16. Anquetil 9.48
Ostatni dwudziesty drugi etap do Mediolanu nie przynosi już zmian w klasyfikacji generalnej, która prezentuje się tak:
1. GAUL
2. Jacques Anquetil 6.12
3. Diego Ronchini 6.16
4. Rik van Looy 7.17
5. Imerio Massignan 7.31
6. Miguel Poblet 10.21
7. Graziano Battistini 10.47
8. Guido Carlesi 13.35
9. Ernesto Bono 13.36
10. Gastone Nencini 13.49
Tym razem Gaul zawdzięcza swoje wielkie zwycięstwo nie pomocy pogody, jak w latach 1956 i 1958. Decydującą, przemyślaną akcję przedsięwziął bowiem przy pięknej słonecznej pogodzie. Czysta walka na Małym Bernardzie, gdzie możliwości poszczególnych kolarzy widoczne były jak na dłoni, rozstrzygnęła o pierwszeństwie.
Ponadto Charly Gaul wygrywa klasyfikację górską wyścigu. Zostaje pierwszym obcokrajowcem, który wygrywa 2-krotnie Wyścig Dookoła Włoch (1956, 1959); w mojej ocenie wygrał go wówczas już po raz trzeci (1957).

Tradycyjnie wówczas, już po osiemnastu dniach przerwy po Giro d Italia, 25 czerwca zaczyna się Tour de France. Charly Gaul traci co prawda już na pierwszym etapie 1,5 minuty do Bahamontesa, ale od początku jedzie raczej czujnie, nie chcąc powtórzyć błędu z 1956 r. Na płaskich etapach oczywiście prym wiodą zawodnicy drugiego szeregu i obejmują czołowe miejsca w klasyfikacji generalnej, ale spośród faworytów Gaulowi nie odjeżdża nikt inny.
Pierwsza poważna konfrontacja faworytów następuje na etapie szóstym, kiedy rozegrano jazdę indywidualną na czas o długości 45,3 km. Gaul wypada całkiem dobrze, zwłaszcza zważywszy na jego ledwie półminutową stratę do Anquetila. Niespodziewanie prym wiodą jednak Włosi.
1. Riviere
2. Baldini 0.21
3. Anquetil 0.58
4. Graf 1.05
5. Saint 1.12
6. GAUL 1.36
7. Branckart 2.01
8. Anglade 2.11
9. Bono 2.57
10. Bahamontes 2.58
W klasyfikacji generalnej przed etapami górskimi wszyscy faworyci lokują się poza pierwszą dziesiątką.
Po wjeździe w Pireneje na etapie dziesiątym, na słynnym podjeździe Tourmalet, od rywali odrywają się Gaul i Bahamontes - najlepsi górale w peletonie ery po Fausto Coppim i Gino Bartalim. Nie dochodzą co prawda dziesięciu harcowników, zyskują jednak 1.24 nad pozostałymi faworytami. Następnego dnia podjazdy Aspin i Peyresourde sprawiają, że na czele kończy etap liczna co prawda, 25-osobowa, ale mocno wyselekcjonowana grupa faworytów. Większość spośród harcowników powoli przepada w otchłań dalszych pozycji klasyfikacji generalnej, która przed etapami w Masywie Centralnym prezentuje się tak:
1. Vermeulin
2. Desmet 1.17
3. Hoevenaers 2.22
4. Saint 9.48
5. Anglade 10.57
6. Mahe 11.24
7. Riviere 12.13
8. Baldini 13.04
9. Bahamontes 13.18
10. GAUL 13.25
12. Anquetil 14.11
Jest to dla Luksemburczyka bardzo dogodna pozycja do obrony tytułu, do najlepszego górala ma tylko kilka minut straty. Trzynasty etap okazuje się jednak dla Gaula bardzo pechowym, jednym z najczarniejszych dni w całej sportowej karierze, odcinkiem, w którym przegrywa Tour de France 1959. To łatwiejszy z dwóch etapów w Masywie Centralnym, tylko jeden łatwy podjazd Montsalvy - ale kolarze jadą bardzo ofensywnie. Charly Gaul jedzie w pewnym momencie w dalszych rejonach peletonu. Po wzmocnieniu tempa przez Baldiniego jeszcze na płaskim tworzy się 14-osobowa czołówka, na Montsalvy dołącza do niej jeszcze Riviere. Jest bardzo ciepło, i Gaul nie jest w stanie dokonać wielkich rzeczy w pojedynkę. Z przodu znajdują się, oprócz Baldiniego, m. in. Anquetil, Anglade, Bergaud i Bahamontes, którzy widząc brak we własnym gronie zawodnika z nr 1 na plecach forsują tempo, zgodnie współpracując. Gaul zostaje sam i choć pracuje z całych sił, na mecie jest 16. i notuje kolosalne straty do głównych rywali.
1. Anglade
2. Anquetil 0.00
3. Bahamontes 0.00
4. Robinson 0.00
5. Adriaensens 0.05
6. Mahe 0.05
7. Baldini 0.10
8. Hoevenaers 3.52
9. Manzaneque 3.52
10. Bergaud 3.52
11. Pauwels 3.52
12. Riviere 3.52
13. Branckart 3.52
14. Dotto 11.04
15. Busto 13.39
16. GAUL 20.40
O ile na którymś z etapów nie pojawią się jeszcze bardziej sprzyjające okoliczności niż w roku 1958 (co jest wręcz nieprawdopodobne, bo Monte Bondone 1956 zdarza się raz na 50 lat), wyścig jest praktycznie przegrany. Gaul przez niewybaczalne gapiostwo traci teraz 28 minut do lidera, 24 minuty do Anglade, a 21 minut do Anquetila i Bahamontesa.
A to, że był w stanie walczyć o końcowe zwycięstwo, Luksemburczyk udowadnia podczas piętnastego etapu, jazdy indywidualnej na czas o długości 12,5 km pod wygasły stromy wulkan Puy de Dome. Tak, jak rok wcześniej pod Mont Ventoux, w walce o zwycięstwo liczą się tylko dwaj najwięksi górale, choć tym razem role wyraźnie odwracają się, być może z uwagi na nastawienie psychiczne Luksemburczyka:
1. Bahamontes
2. GAUL 1.26
3. Anglade 3.00
4. Riviere 3.37
5. Anquetil 3.41
6. Branckart 3.59
11. Bobet 5.03
Mimo to klasyfikacja przed Alpami nie pozostawia złudzeń:
1. Hoevenaers
2. Bahamontes 0.04
3. Pauwels 0.40
4. Anglade 0.43
5. Mahe 3.50
6. Anquetil 5.08
7. Adriaenssens 6.38
8. Baldini 7.19
9. Riviere 7.28
10. Vermeulin 15.03
15. GAUL 23.17
Anioł Gór jednak oddaje tytuł z honorem, wydatnie przyczyniając się do trzeciej z kolei porażki Anquetila z góralem.
Na siedemnastym etapie w niskich jeszcze Alpach (Grand Bois, Romevere), ponownie w rolach głównych występują dwaj wielcy rywale, uzyskując bardzo dużą przewagę nad peletonem. Na finiszu w Grenoble lepszy Luksemburczyk!
1. GAUL
2. Bahamontes 0.00
3. Graczyk 3.33
4. Darrigade 3.42
5. Damen 3.42
Gdyby nie akcja rywali na etapie w Masywie Centralnym, Gaul byłby po tym etapie już na drugim miejscu w klasyfikacji generalnej. A tak, wywindował na pozycję lidera wielkiego rywala.
1. Bahamontes
2. Pauwels 4.02
3. Hoevenaers 4.08
4. Anglade 4.51
5. Mahe 7.58
6. Anquetil 9.16
7. Adriaenssens 10.46
8. Baldini 11.27
9. Riviere 11.36
10. Vermeulin 19.11
13. GAUL 22.43
Awans do czołówki, w perspektywie dwóch ciężkich etapów w Alpach, w których to górach Charly Gaul zawsze czuł się najlepiej, wydaje się jeszcze możliwy. Jednak równa rywalizacja z Orłem z Toledo, będącym w porównywalnej formie, nawet biorąc pod uwagę historię zwycięstw Gaula w 1956 i 1958 r. wydaje się mało realna.
Szczególnie sprzyjającym wydaje się niesamowity etap osiemnasty, z Galibier (2556 m n.p.m.), Iseran (2770 m n.p.m.) i Petit Saint Bernard (2189 m n.p.m.). I etap ten ma rzeczywiście ciekawy przebieg, jednak kończy się niemal remisowo. Na Galibier atakuje Gaul! Wygrywa górską premię, tuż za nim przyjeżdża Rohrbach, a kilkadziesiąt sekund dalej weterani peletonu Louison Bobet i Jean Robic - dla którego jest to już ostatni Tour de France. Na zjeździe sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Dotychczasowa czołówka już nie istnieje, na chwilę ożywia się Anglade. U podnóża podjazdu Iseran na czele jedzie dwójka: Włoch Gismondi i Austriak Christian. Zgodnie wspólpracując w najwyższym punkcie wyścigu uzyskują aż 5.30 przewagi nad grupą czołową prowadzoną współnie przez Bahamontesa i Gaula. Kryzys przeżywa Bobet, 3-krotny zwycięzca całego wyścigu wycofuje się na zjeździe z dalszej jazdy. Bahamontes i Gaul odrywają się od reszty stawki na 48-kilometrowym! zjeździe z Iseran. W dolinie mają jednak tylko niespełna minutę przewagi. Na Petit St. Bernard nie dochodzi jednak do żadnej rewolucji, niestety, ostatni podjazd usytuowany został aż 57 km przed metą. Pierwsi są wciąż Gismondi i Christian, za nimi jedzie 14 najsilniejszych kolarzy. Na ponad 20-kilometrowym zjeździe (dobrze znanym Luksemburczykowi, to od tej strony ponad miesiąc wcześniej podczas Giro wspinał się po zwycięstwo w wyścigu) tempa czołówki nie wytrzymują m. in. Bahamontes i Anquetil, takich delikwentów jest więcej, stąd jadąc razem (9 kolarzy) tracą niewiele do czołówki (5 kolarzy - Baldini, Anglade, Gaul, Saint i Reitz). W chwili zakończenia zjazdu piątka traci do duetu Gismondi, Christian dokładnie 2.00. Już na płaskim wywraca się Reitz i odtąd wolno zmierza do mety. Gismondi i Christian zostają doścignięci kilkanaście kilometrów przed metą. Finisz rozgrywa między sobą szóstka kolarzy, w praktyce jednak czwórka, gdyż nie liczą się w nim ci, którzy wcześniej długo uciekali.
1. Baldini
2. GAUL 0.00
3. Saint 0.00
4. Anglade 0.00
5. Gismondi 0.00
6. Christian 0.00
7. Robinson 0.47
8. Anquetil 0.47
9. Branckart 0.47
10. Riviere 0.47
14. Bahamontes 0.47
W klasyfikacji generalnej Charly Gaul awansuje do pierwszej dziesiątki wyścigu.
1. Bahamontes
2. Anglade 4.04
3. Mahe 7.58
4. Anquetil 9.16
5. Baldini 9.40
6. Hoevenaers 10.30
7. Adriaenssens 10.46
8. Riviere 11.36
9. Pauwels 19.04
10. GAUL 21.26
Na dalsze odrabianie strat szans nie zostało wiele, jeden górski etap. Etap dziewiętnasty z podjazdami Grand St. Bernard, Forclaz, Les Montets i Forclaz de Montmin, rozpoczynający się we Włoszech, w środkowej części przebiegający we Francji, a kończący się w Szwajcarii, nie przynosi jednak spodziewanych emocji. Nie było zimna ani deszczu, stąd Anioł Gór, przytłoczony chyba rozmiarami strat, poza ostatnim podjazdem nie podjął akcji zaczepnych. Na Forclaz zaatakował za to jego bezpośredni rywal w walce o pierwszą dziesiątkę, Francuz Gerard Saint. Mocniejszy okazuje się jednak kontratakujący na Montets reprezentant gospodarzy końcówki, Rolf Graf. Po minięciu przez Grafa, Saint słabnie. Kontratakuje w końcu Charly Gaul, z którym zabiera się tylko lider wyścigu. Tym samym Bahamontes przypieczętowuje swoje zdecydowane zwycięstwo w wyścigu.
1. Graf
2. Saint 4.15
3. GAUL 4.54
4. Bahamontes 4.54
5. Brankart 5.52
10. Anquetil 5.52
14. Anglade 6.30
Mimo dobrej jazdy na tym etapie, Gaul zostaje wypchnięty z pierwszej dziesiątki klasyfikacji ogólnej wyścigu:
1. Bahamontes
2. Anglade 5.40
3. Mahe 8.56
4. Anquetil 10.14
5. Baldini 11.16
6. Hoevenaers 11.28
7. Adriaenssens 11.44
8. Riviere 12.34
9. Pauwels 20.02
10. Saint 20.19
11. GAUL 21.26
Ostatnią odsłonę ścigania stanowi jazda indywidualna na czas na dystansie 69 kilometrów. Zrezygnowany Gaul chyba jednak nie daje z siebie wszystkiego. Nie jeden raz bowiem udowodnił (także w tej edycji wyścigu), że kiedy jest w dobrej formie - a był - stać go na tego rodzaju etapach na miejsce około piątego, a kiedy jest w dyspozycji rewelacyjnej - nawet na walkę o zwycięstwo w płaskiej czasówce. Riviere potwierdza zaś swoją supremację w tej specjalności, pewnie wygrywając już drugi etap jazdy na czas w tej edycji Tour de France.
1. Riviere
2. Anquetil 1.38
3. Saint 3.38
4. Branckart 3.57
5. Anglade 4.38
13. Bahamontes 6.17
20. GAUL 8.50
Ostatni etap nic nie zmienia w klasyfikacji generalnej. Charly Gaul nie broni tytułu, ba, ląduje na dopiero 12. pozycji (tracąc jednak zaledwie 23.59 do zwycięzcy; o nieporównywalnie większej skali trudności ubiegłorocznego wyścigu, wygranego przez Gaula, świadczy fakt, że 12. wówczas zawodnik stracił do niego ponad godzinę czasu).
Gdyby nie akcja rywali na pagórkach Masywu Centralnego i strata 21 minut, Luksemburczyk stoczyłby z Bahamontesem piękną walkę dwóch górali o zwycięstwo w Tour de France. Nie wierzę, aby na ostatniej czasówce zdeterminowany Gaul nie wypadł o wiele lepiej od Orła z Toledo, który generalnie był czasowcem sporo słabszym od Gaula. Orzeł z Toledo w dużej mierze zawdzięczał swój sukces Luksemburczykowi. W dwójkę w górach atakuje się zawsze o wiele łątwiej niż solo. Nie kwestionuję jednak osiągnięcia Bahamontesa, który zasłużył sobie na zwycięstwo, będąc jedynym równorzędnym partnerem dla Anioła Gór na etapach górskich. Za gapiostwo na jednym z łatwiejszych etapów, Gaula nie po raz pierwszy w karierze spotkała zasłużona kara. Kiedy pałętał się na końcu peletonu, Bahamontes krótko pilnował Anquetila...
1. Federico Bahamontes (Hiszpania) 123.46.45
2. Henry Anglade (Francja) 4.01
3. Jacques Anquetil (Francja) 5.05
4. Roger Riviere (Francja) 5.17
5. Francois Mahe (Francja) 8.22
6. Ercole Baldini (Włochy) 10.18
7. Jan Adriaensens (Belgia) 10.18
8. Jos Hoevenaers (Belgia) 11.02
9. Gerard Saint (Francja) 17.40
10. Jean Brankart (Belgia) 20.38
11. Eddy Pauwels (Belgia) 22.20
12. Charly GAUL (Luksemburg) 23.59
13. Louis Bergaud (Francja) 36.54
14. Fernando Manzaneque (Hiszpania) 57.29
15. Jean Dotto (Francja) 1.00.04
Na zakończenie udanego sezonu Gaul wywalcza jeszcze zwycięstwo w mistrzostwach kraju w wyścigu ze startu wspólnego.

W 1960 r. Gaul odnosi już mniej, bo tylko 4 zwycięstwa. Zmienia nieco program startów - rezygnuje z Tour de France, by jedyny raz w karierze sportowej wystartować w Vuelta a Espana. Rozgrywana tuż przed Giro, od 29 kwietnia do 15 maja bardzo trudna Vuelta stawała się wówczas dopiero od kilku lat wyścigiem międzynarodowym i jej prestiż wynosił na razie nie więcej niż połowę rangi Giro d Italia, nie wspominając już o Tour de France. Gaul spotyka się na tym wyścigu m. in. z Bahamontesem, który również wyjątkowo pojawił się w ojczystym tourze, tak jak dziś długim i bardzo górzystym. Z 80 uczestników, którzy stanęli na starcie zmagań, wyścig ukończyło zaledwie 24.
Już na drugim etapie wszyscy wielcy faworyci potracili po kilkanaście minut, co w połączeniu ze stratami z pierwszego odcinka - drużynowej jazdy na czas - stanowiło stratę do lidera: 12.26 w przypadku Gaula, a 12.39 Bahamontesa. Ten pierwszy zagapił się też na piątym etapie, w efekcie po sześciu etapach tracił już do lidera (Manzaneque) 16.26, gdy Bahamontes 12.30.
Siódmy etap dookoła Madrytu jest bardzo trudny - z Los Leones i Navacerrada. Gaul, nie mający nic do stracenia, atakuje już na Leones. Na przełęczy ma 1.27 przewagi nad grupką Iturat, Perez, Karmany, Bahamontes, de Mulder, bracia Manzaneque. Na zjeździe traci jednak całą przewagę. Na Navacerrada atakuje Iturat, dołącza do niego aktywny Gaul. Na górskiej premii duet ten ma 0.45 sekund przewagi nad kolejną dwójką - Bahamontes i de Mulder. Na zjeździe znów wszystko się miesza. W czołowce Iturata zastępuje de Mulder. Hiszpan jest w bardzo dobrej dyspozycji, na płaskim terenie z mniejszą pomocą Gaula wypracowuje znaczną przewagę nad pozostałymi kolarzami, a na finiszu w Madrycie ogrywa Luksemburczyka.
1. de Mulder
2. GAUL 0.00
3. de Cabooter 3.36
4. Manzaneque 3.48
5. Karmany 4.16
6. Lorono 4.40
7. Bahamontes 4.40
W klasyfikacji generalnej prowadzi wciąż Manzaneque, sytuacja Gaula diametralnie się zmienia - jest 4., tracąc 12.08 do lidera i wyprzedzając o 1.14 Bahamontesa.
Jak to w tamtych czasach bywało, decydującym okazuje się niepozorny etap dziewiąty do Barcelony. De Mulder, Jimenez-Quiles, Karmany, Moser, Rolland i Botella zyskują nad peletonem z pozostałymi faworytami prawie 38 minut!! Faworyzowani Gaul, Bahamontes i Jesus Lorono mają teraz odpowiednio 40.25, 41.39 i 49.03 straty do lidera. Wyścig jest już przez nich definitywnie przegrany.
Bahamontes nie może uznać wyścigu za całkowicie nieudany, wygrywając po solowej akcji etap trzynasty. Gaul wycofuje się następnego dnia na etapie do Vitoria, wszak już parę dni po zakończeniu Vuelty startuje Giro! Następnego dnia po konsultacji z lekarzem wycofuje się, z powodu drobnego urazu, także Federico Bahamontes.
Warto dodać, że de Mulder, który uniemożliwił Gaulowi odniesienie zwycięstwa etapowego, wygrał cały wyścig, z ponad 15-minutową przewagą nad drugim zawodnikiem, będąc najlepszym na aż czterech etapach.

19 maja 1960 r. startuje Giro d Italia. Na drugim etapie, podczas jazdy indywidualnej na czas na 25-kilometrowej płaskiej trasie, Gaul jedzie słabo, odczuwając być może jeszcze zmęczenie Vueltą. Na piątym etapie kolarze pokonują 20-kilometrowy trudny podjazd Terminillo. Gaul zregenerował już siły i podejmuje atak. Wygrywa górską premię, jednak etap kończy się długim zjazdem. Przed Rieti Gaul zostaje doścignięty i ostatecznie na tym etapie zajmuje 8. miejsce. Na etapie 9b - sprinterskiej jeździe indywidualnej na czas o długości 2200 metrów, Gaul zajmując 3. miejsce i przegrywając jedynie o 2 sekundy z Anquetilem i Pobletem, udowadnia, że jest już gotowy do walki.
Etap dwunasty, drugi górski, z finiszem na podjeździe Breuil-Cervinia, wygrywa uciekający przez większą część etapu Aldo Kazianka. Za nim ze stratą 3.47 straty przyjeżdża doborowa piątka: Anquetil, Gaul, Nencini, Massignan i niespodziewany lider Hoevenaers, kolejne 1.11 traci następna grupka z Gismondim i Ronchinim.
Przed odcinkiem czternastym - długiej (68 km) jeździe indywidualnej na czas - Gaul traci do Nenciniego 2.10, a do Anquetila zaledwie 0.40 i ma duże szanse nawet wygrać wyścig. Zgodnie z przewidywaniami na tym etapie nie uzyskuje jednak koszulki lidera, czyni to Anquetil, gromiąc rywali. Strata Gaula do normalnej dla niego pozycji 5-6 nie jest duża, jednak różnica czasowa do Francuza to w Anquetilu każe upatrywać faworyta - zresztą podobnie, jak przed rokiem.
1. Anquetil
2. Baldini 1.27
3. Ronchini 3.25
4. Nencini 4.26
5. Poblet 5.09
6. Carlesi 6.18
7. Adriaenssens 6.25
8. Pambianco 6.40
9. van Est 6.45
10. GAUL 6.50
Nie był to zatem najlepsza czasówka w wykonaniu Gaula, jednak znając jego umiejętności można było domniemywać, że podejmie on jeszcze walkę. Niestety, organizatorzy przewidzieli tylko jeden górski etap z prawdziwego zdarzenia - odcinek dwudziesty Trento-Bormio, z podjazdami Molina di Ledro, Campo Carle Magno, Tonale oraz niebotyczną Gavią. Tym razem Gaulowi nie udaje się uzyskać takiej przewagi, która pozwoliłaby mu na odrobienie 7,5 minutowej różnicy dzielącej go od mistrza czasówek. Należą mu się jednak słowa uznania za niezmienne od lat gromienie rywali w górach. Tak, jak rok wcześniej na Petit St. Bernard, i tym razem jedynie Imerio Massignan jest w stanie wytrzymać tempo Anioła Gór. Jest zresztą od niego wyżej w klasyfikacji generalnej (na 5. miejscu) i walczy o końcowe podium. Gaul wygrywa z nim dopiero na zjeździe, na Gavii pierwszy melduje się Massignan.
Na Gavii toczy się równoległa walka o miejsce nie tylko 3. (między Massignanem a Gaulem), ale także o zwycięstwo. Gastone Nencini bardzo mocno nastraszył Francuza, uciekając mu na podjeździe i bardzo szybko powiększając przewagę. Przed trzema laty o kilkanaście sekund wygrał Giro z Bobetem, teraz jest bliski powtórzenia tego sukcesu, a Anquetil tak jak przed rokiem może utracić wszystko na ostatnim górskim odcinku. Ma jednak sporo szczęścia i utrzymuje ledwie 28 sekund przewagi. Po 45 latach Simoniemu dokładnie tyle samo zabraknie do Savoldellego po ataku na Finestre.
1. GAUL
2. Massignan 0.14
3. Nencini 1.07
4. Pambianco 3.32
5. Carlesi 3.41
6. Coletto 3.41
7. Anquetil 3.41
8. Hoevenaers 5.15
9. Junkermann 5.35
10. Brugnami 5.55
Jeszcze mniejszą różnicą czasową Gaul dystansuje w klasyfikacji generalnej Imerio Massignana i awansuje z 6. na 3. miejsce - ale nie będzie miał okazji wykazać się na następnych etapach, gdyż z Bormio kolarze jadą wprost do Mediolanu.
Końcowa kolejność Giro d Italia 1960:
1. Jacques Anquetil
2. Gastone Nencini 0.28
3. GAUL 3.51
4. Imerio Massignan 4.06
5. Joseph Hoevenaers 5.53
6. Guido Carlesi 6.28
7. Arnaldo Pambianco 8.32
8. Diego Ronchini 9.28
9. Edouard Delberghe 12.29
10. Agostino Coletto 13.10
Anquetil wygrywa wyścig w swoim stylu, gromiąc rywali podczas jazdy na czas, w górach będąc wyraźnie słabszym nie tylko od Gaula, ale także od Massignana i Nenciniego. Gastone odbije sobie to minimalne niepowodzenie podczas wygranego dwa miesiące później Tour de France. 1960 to zdecydowanie jego rok.

Z racji absencji w Tour de France, Gaul startuje w mistrzostwach świata. W wyścigu ze startu wspólnego do końca utrzymuje się w 17-osobowej czołówce i na finiszu wywalcza 7. miejsce. Na trudniejszych trasach na początku kariery bywało jednak lepiej.
1. van Looy
2. Darrigade
3. Cerami
4. Massignan
5. Poulidor
6. Junkermann
7. GAUL
8. Damen
9. Anquetil
10. Robinson
Gaul wygrywa za to po raz kolejny mistrzostwa swojego kraju.

Rok 1961, w nowej drużynie Gazzola, jest ostatnim bardzo udanym w karierze zaskakująco szybko starzejącego się Gaula. Odnosi w nim 6 zwycięstw, udanie startuje w obu najważniejszych tourach.
Z Anquetilem Gaul starł się już podczas Tour de Romandie (11-14.05). Podczas ITT Francuz znowuż znokautował wszystkich rywali, jednak nie wytrzymał tempa najlepszych na królewskim etapie do La Chaux de Fonds. Gaul zajął na nim 4. miejsce i takież samo w klasyfikacji generalnej. Anquetil musiał się zadowolić 10. lokatą.
20 maja Charly startuje w Giro d Italia. Podczas 53-kilometrowej jazdy na czas gromi konkurencję Jacques Anquetil, uzyskując 2.52 przewagi nad drugim w tym dniu zawodnikiem. Niespodziewanie jednak Francuz traci bardzo dużo czasu na pagórkowatym odcinku do Firenze i oddaje maglia rosa niezbyt wysoko notowanemu reprezentantowi gospodarzy Arnaldo Pambianco. Włoch utrzyma koszulkę lidera aż do mety, udowadaniając jeszcze swą wyższość na najtrudniejszym etapie.
Gaul nie jest szczególnie widoczny, słabiutko jedzie na czas. Usprawiedliwia go jednak okoliczność, że i tym razem, jak w 1958 r., etapów górskich jest jak na lekarstwo, właściwie tylko odcinki w Dolomitach w ostatnich dniach wyścigu zasługują na miano trudnych. Pierwszy z nich, dziewiętnasty etap do Trento, z Falzarego (2117 m n.p.m.) i Pordoi (2139 m n.p.m.) ma spokojny przebieg, a na metę przyjeżdża na czele szóstka zawodników, bez faworytów. Prawdziwa walka rozgorzeje następnego dnia, na zdecydowanie królewskim etapie do Bormio, z Passo Pennes (2215 m n.p.m.), Passo Monte Giovo (2099 m n.p.m.) i wreszcie niebotyczną Passo dello Stelvio (2757 m n.p.m., najwyżej położona szosa we Włoszech). Za Stelvio pozostaje już tylko 20-kilometrowy ostry zjazd do mety.
Wreszcie lwi pazur pokazuje Charly Gaul. Śnieg leżący przez prawie cały rok w górnych partiach Stelvio jakby przyciągał Anioła Gór. Podejmuje skuteczną akcję w połowie 24-kilometrowego podjazdu i niezagrożony powiększa różnicę na zjeździe. Wygrywa bardzo pewnie, jego nieszczęście polega jednak na tym, że cała pierwsza trójka kolarzy z klasyfikacji generalnej przyjeżdża na kolejnych miejscach tuż za nim, co pozwala mu przebić się z drugiej dziesiątki na jedynie 4. pozycję - do podium brakuje mu 5 sekund, których nie jest w stanie nadrobić ostatniego dnia na etapie przyjaźni do Mediolanu. Kolejność tego wspaniałego etapu do Bormio:
1. GAUL
2. Pambianco 2.07
3. Suarez 3.04
4. Carlesi 3.08
5. Anquetil 3.08
6. Brugnami 4.02
7. Battistini 4.30
8. Bono 4.39
9. Pizzoglio 7.40
10. Fontona 8.41
I klasyfikacja końcowa w Mediolanie:
1. Arnaldo Pambianco
2. Jacques Anquetil 3.45
3. Antonio Suarez 4.17
4. GAUL 4.22
5. Guido Carlesi 8.08
6. Hans Junkermann 12.25
7. Rik van Looy 12.38
8. Guillaume van Tongerloo 14.18
9. Carlo Brugnami 16.05
10. Nino Defilippis 16.23

Bardzo nieudanie zaczyna się dla Gaula Tour de France, odbywający się od 25 czerwca do 16 lipca. Pierwszego dnia, na krótkim 139-kilometrowym odcinku do Wersalu, traci blisko 5 minut do swoich najpoważniejszych rywali, Guido Carlesiego i przede wszystkim Jacquesa Anquetila. To niestety raczej typowe otwarcie wyścigu dla górala jeżdżącego na płaskim terenie całkowicie bez głowy.
Tym bardziej szkoda, że jeszcze tego samego dnia, podczas jazdy indywidualnej na czas 28,5 km, pokazuje dobrą formę.
1. Anquetil
2. Bouvet 2.32
3. Battistini 2.39
4. Anglade 2.43
5. GAUL 2.55
6. Junkermann 2.58
7. Mastrotto 3.03
8. J. Planckaert 3.05
9. Massignan 3.18
10. Geldermans 3.21
Normalną przewagę uzyskuje Anquetil, który od 1960 r. zaczyna w wielkich wyścigach jeździć czasówki tak, jakby korzystał z innego sprzętu niż rywale. Francuz ma w klasyfikacji generalnej po dwóch płaskich krótkich etapach i jednym (!!) dniu ścigania już blisko 5 minut przewagi nad drugim zawodnikiem. Wyścig szybko się układa i Anquetil może teraz w pełni kontrolować przebieg wydarzeń, mając w zanadrzu o wiele dłuższą czasówkę pod koniec wyścigu. Gaul zajmuje w stawce miejsce pod koniec drugiej dziesiątki.
Kolejnego dnia w Roubaix Gaul traci 3 sekundy do Carlesiego. Niby nic, a jak wiele w końcowym rozrachunku...
Do pierwszej dziesiątki w klasyfikacji generalnej Luksemburczyk przebija się po pierwszym górskim etapie w Wogezach z Col de la Schlucht oraz Ballon d Alsace, gdzie na drugim podjeździe wyselekcjonowała się 22-osobowa grupka najsilniejszych kolarzy. Klasyfikacja generalna wygląda teraz następująco:
1. Anquetil
2. Dotto 5.21
3. Carlesi 5.22
4. Perez-Frances 5.23
5. Elliott 5.27
6. Pauwels 7.03
7. Battistini 7.49
8. Anglade 8.01
9. Brugnami 8.10
10. GAUL 8.13
Wjazd w Alpy nie po raz pierwszy uskrzydla Anioła Gór. Pierwszy z etapów alpejskich wiedzie przez tereny, na których przeprowadził w 1958 r. pamiętną genialną akcję - aczkolwiek od drugiej strony i bez Luitel, za to z Granier od najtrudniejszego zbocza. Usytuowane są na nim podjazdy: Grand Bois, Granier, Cucheron i Porte. Na bardzo stromym Granier atakuje Gaul i nikt nie jest w stanie za nim podążyć. Przewaga rośnie do 2.10, jednak ta obiecująca tendencja kończy się na zjeździe z Cucheron. Gaul nie po raz pierwszy w karierze upada. Masuje stłuczone bark i biodro, z kolana sączy się krew. Na szczęście nie odnosi poważniejszej kontuzji i może jechać dalej, marzenia o wielkiej przewadze mogącej spowodować jego włączenie się do walki o zwycięstwo rozwiewają się. Mimo to utrzymuje jednak różnicę do czołówki także na następnym podjeździe i pewnie wygrywa etap.
1. GAUL
2. Anquetil 1.40
3. Massignan 1.40
4. Junkermann 1.40
5. Manzaneque 1.40
6. Carlesi 3.31
7. Perez-Frances 3.31
8. Mastrotto 3.31
9. Gainche 5.15
10. Brugnami 5.15
Awansuje także z 12. na 3. miejsce w klasyfikacji generalnej:
1. Anquetil
2. Manzaneque 5.07
3. GAUL 6.03
4. Carlesi 7.43
5. Perez-Frances 7.44
Próbuje jeszcze podjąć jakąś akcję także następnego dnia, na długim etapie do Turynu z bardzo długimi podjazdami Croix de Fer i Mont Cenis (razem ponad 55 km wspinaczki), jednak tym razem na Croix de Fer Anquetil pilnuje go bardzo krótko. Konfiguracja trasy nie pozwala na wiele - Mont Cenis nie dość, że na niemal całej długości dość łagodny, to jeszcze brak jest po nim jakichkolwiek podjazdów bliżej mety. Obolałemu Luksemburczykowi pozostaje pasywna jazda w 50-osobowej grupie, która dojeżdża razem do mety.
Szczęśliwie, przez brak bonifikat w tej edycji wyścigu, nie traci czasu na kolejnym górskim etapie (niezbyt trudnym - Tende, Brouis, Braus), bowiem wygrywa go Carlesi przed Anquetilem, a Gaul melduje się w 19-osobowej czołówce. Nie udaje mu się jednak obronić przed Włochem na etapie do Tuluzy, który również wygrywa Carlesi, finiszując na czele 4-osobowej czołówki, która uzyskuje półtorej minuty przewagi nad peletonem. Sytuacja tuż przed Pirenejami:
1. Anquetil
2. Manzaneque 5.37
3. Carlesi 6.07
4. GAUL 6.33
5. Perez-Frances 8.14
Etap szesnasty wiedzie przez przełęcze Ares, Portillon i kończy się podjazdem Superbagneres (1800 m n.p.m.). Przez cały niemal czas ucieka Imerio Massignan, wygrywa wszystkie górskie premie, by tuż przed metą zostać niemal doścignięty przez awangardę 12-osobowej grupy czołowej. Anquetil do końca pilnuje poobijanego Gaula, kilka sekund zyskuje za to dość niespodziewanie Carlesi, dla którego jest to wyścig życia. Różnice są tego dnia zdecydowanie mniejsze, niż wskazywałby na to profil trasy:
1. Massignan
2. Carlesi 0.08
3. Junkermann 0.14
4. Anquetil 0.16
5. Hoevenaers 0.16
6. GAUL 0.16
7. Foucher 0.16
8. Manzaneque 0.22
9. Dotto 0.29
10. Mattio 0.39
Klasyfikacja po pierwszym pirenejskim etapie:
1. Anquetil
2. Carlesi 5.29
3. Manzaneque 5.43
4. GAUL 6.33
5. Massignan 8.50
Następnego dnia najtrudniejszy etap w Pirenejach (Peyresourde, Aspin, Tourmalet, Aubisque) - niestety, tylko w pierwszej części, ostatnie kilkadziesiąt kilometrów rozegrane zostaje na płaskim terenie. Sprawia to, że trójka nie liczących się kolarzy, która uciekała przez wszystkie przełęcze, dojeżdża niezagrożona do mety, a za nią kończy 24-osobowa grupa z wszystkimi najsilniejszymi kolarzami. Wyścig zostaje tym samym niemal rozstrzygnięty, przynajmniej co do osoby zwycięzcy. O pozostałe miejsca na podium kolarze walczą na etapie dziewiętnastym, jeździe indywidualnej na czas o długości 74,5 km. Gaul spisuje się znakomicie, niewiele słabiej Carlesi, ale jednak Włoch minimalnie traci na rzecz Luksemburczyka 2. miejsce. Poza konkurencją jak zwykle jest Anquetil, pewnie zmierzający po drugi triumf w klasyfikacji generalnej, podobnie jak w 1957 r. z olbrzymią przewagą.
1. Anquetil
2. GAUL 2.59
3. Carlesi 3.37
4. Junkermann 3.41
5. Gainche 3.47
11. Massignan 6.09
16. Manzaneque 7.30
Anquetil pewnie zmierza po drugi triumf w klasyfikacji generalnej, podobnie jak w 1957 r. z olbrzymią przewagą. Gaul (3. w 1955 r., 1. w 1958 r.) na dwóch ostatnich całkowicie płaskich etapach powinien skompletować brakujące mu miejsce na podium. Nie może przeszkadzić mu nawet fakt, że Carlesi jest lepszym sprinterem - gdyż w roku 1961 nie przyznawano bonifikat za miejsce na mecie. Klasyfikacja generalna po jeździe na czas:
1. Anquetil
2. GAUL 10.02
3. Carlesi 10.06
4. Junkermann 14.04
5. Manzaneque 14.13
6. Massignan 15.59
Różnica jest jednak na tyle mała, że Gaul nie mógł być swojego miejsca do końca pewnym. 310!-kilometrowy odcinek do Tours powinien stanowić ostrzeżenie, gdyż Carlesi próbował zyskać parę sekund na finiszu, na którym zajął 3. miejsce, jednak przerwa w peletonie została w porę załatana. Nic nie pomogło mu już na etapie ostatnim do Paryża. Niedaleko mety ucieka grupka z Anquetilem i Massignanem. Nie stanowi ona zagrożenia dla Luksemburczyka. Jednak straszne gapiostwo przytrafia mu się kilometr przed metą, kiedy Carlesi podejmuje samotny atak. Na linii finiszu ma dokładnie 5 sekund przewagi nad peletonem!
1. Cazala
2. Anquetil 0.00
14. Carlesi 1.39
15. Minieri 1.44
27. GAUL 1.44
W ten sposób Gaul, mimo, że był o wiele lepszy i w górach, i na czas od Włocha, przegrywa z nim wyścig o 2 sekundy! Decydowały zatem i te drobne sekundy na kilku etapach, w tym na ostatnim do Paryża, ale przede wszystkim 5 minut stracone w sposób absolutnie niedopuszczalny już pierwszego dnia. Znaczenie miała oczywiście też i kraksa w Alpach.
Poza konkurencją jest oczywiście Anquetil. Gdyby jednak więcej niż jeden etap kończył się finiszem pod górę, a dodatkowo choć jeden jeszcze miał metę blisko jakiejkolwiek góry, to kto wie, czy znów nie musiałby on odpierać ataku Anioła Gór.
1. Anquetil (Francja) 122.01.33
2. Guido Carlesi (Włochy) 12.14
3. Charly GAUL (Luksemburg) 12.16
4. Imerio Massignan (Włochy) 15.59
5. Hans Junkermann (RFN) 16.09
6. Fernando Manzaneque (Hiszpania) 16.27
7. Jose Perez-Frances (Hiszpania) 20.41
8. Jean Dotto (Francja) 21.44
9. Eddy Pauwels (Belgia) 26.57
10. Jan Adriaensens (Belgia) 28.05
11. Jos Hoevenaers (Belgia) 28.27
12. Alfred Ruegg (Szwajcaria) 32.14
13. Michel Van Aerde (Belgia) 40.34
14. Jean Gainche (Francja) 41.26
15. Jozef Planckaert (Belgia) 41.53

Gaul w tym roku wygrywa jeszcze mistrzostwa swojego kraju. Rok 1961 jest dla niego jednak jeszcze udany. Niestety, to już schyłek wspaniałej kariery.

10-13 maja Charly Gaul ponownie startuje w Tour de Romandie. Wyścig ten stanowi zapowiedź nie najlepszego sezonu 1962 w jego wykonaniu, w którym odnosi jedno zaledwie zwycięstwo. W Szwajcarii zajmuje bowiem dopiero 16. miejsce w klasyfikacji generalnej.

19 maja zaczyna się Giro d Italia. Trzeci etap, z podjazdem Carpinelli, i trzynasty, z Bosco Cansoglio i Nevegal, owocują dwoma ledwie 9. miejscami. Etap czternasty skrojony został jakby dla niego - niestety, to już nie jest dawny Anioł Gór. W śnieżnej zadymce niesamowity etap w Dolomitach z masą ciężkich podjazdów: Passo Duran, Forcella Staulanza, Passo Cereda, Passo di Rolle, Passo di Valles i Passo San Pellegrino, skrócony zresztą do Rolle, ukończyło ledwie 53 kolarzy z 110 startujących do tego odcinka. Nie ma wśród nich niestety Gaula. Przed sześcioma laty taki właśnie etap stranowił dla niego okazję do rozgromienia rywali.

Już pierwszego dnia Tour de France tradycyjnie Gaul traci 1.48 do grupy Anquetila. O wiele większe jednak ponosi straty podczas etapu 2b, przywróconej właśnie do programu wyścigu jeździe drużynowej na czas. Jego Gazzola zajmuje na tym odcinku ostatnie 15. miejsce, tracąc ponad 6,5 minuty do zwycięskiej Faemy - w której Gaul zresztą jeździł w czasach swojej największej świetności. Kolejne 56 sekund do Anquetila Luksemburczyk traci podczas trzeciego etapu. To wszystko oczywiście odcinki płaskie.
Etap 8b to jazda indywidualna na czas o długości 43 kilometrów. Gaul nie jest w stanie pojechać tak, jak choćby jeszcze przed rokiem. Zajmuje dopiero 33. miejsce, choć Anquetil nie jest w takiej formie jak w 1961 r. i wygrywając etap nie gromi rywali, pokonując 2. Baldiniego o zaledwie 22 sekundy, a Gaula tylko o 3.18. Zresztą Anquetil w klasyfikacji generalnej awansuje na razie dopiero na 12. miejsce.
W górach Gaul pokazuje, że nie stracił jeszcze wszystkich zębów. Pierwsze góry to Pireneje, dwunasty klasyczny odcinek z Tourmalet, Aspin i Peyresourde. Luksemburczyk przyjeżdża w 22-osobowej grupie czołowej. Liderem wyścigu zostaje po tym etapie Brytyjczyk Tom Simpson, o którym będzie głośno za kilka lat z zupełnie innych powodów.
Etap trzynasty to wspinaczka indywidualna na czas pod Superbagneres. Gaul nie jest już w stanie dominować, jeszcze rok wcześniej pewnie walczyłby o zwycięstwo z o wiele bardziej żywotnym (karierę zaczynali niemal w tym samym czasie, jednak Hiszpan jest o aż 4 lata starszy) Orłem z Toledo, jednak spisuje się i tak bardzo dobrze:
1. Bahamontes
2. J. Planckaert 1.25
3. Anquetil 1.28
4. GAUL 1.29
5. Junkermann 2.31
6. Wolfshohl 2.23
7. Poulidor 3.03
8. Van den Berghen 3.13
9. Lebaube 3.19
10. G. Desmet I 3.22
31. Simpson 5.40
W klasyfikacji generalnej Gaul przebija się do drugiej dziesiątki. Strata do czołówki niewielka, czy Anioła Gór stać go jednak będzie w Alpach na akcję jak w danych czasach? Klasyfikacja przed Alpami:
1. J. Planckaert
2. G. Desmet I 0.50
3. Geldermans 1.05
4. Anquetil 1.08
5. Otano 2.00
6. Simpson 2.00
7. Junkermann 4.05
8. Hoevenaers 6.33
9. Suarez 7.28
10. Massignan 7.52
11. Lebaube 7.57
12. Carlesi 8.57
13. GAUL 9.27
Do pierwszej dziesiątki (na 10. miejsce) Luksemburczyk awansuje już dzień później, na etapie wyjazdowym z Pirenejów z podjazdami Ares i Portet d Aspet.
W Alpach na kolarzy czekają dwa bardzo trudne etapy. Pierwszy z nich, królewski odcinek osiemnasty, wiedzie poprzez Bonette (najwyżej położona szosa we Francji, 2802 m n.p.m.), Vars (2111 m n.p.m.) i Izoard (2360 m n.p.m.) do Briancon. Na dachu Touru samotnie prowadzi Bahamontes, który jest dopiero 16. w klasyfikacji generalnej. Ma 1.45 przewagi nad Pauwelsem, 3.20 nad Gaulem - któremu dość wcześnie udaje się jednak oderwać od peletonu - 3.35 nad Foucherem oraz 4.10 nad grupą lidera i Anquetila. Pauwels na kilkudziesięciokilometrowym zjeździe radzi sobie wyśmienicie. U podnóża Vars jest zdecydowanie pierwszy, ma 1.10 przewagi nad Bahamontesem, 2.55 nad Gaulem, Foucherem i Wolfshohlem oraz 3.30 nad liderami. Na drugim podjeździe trwa koncert Belga, który na górskiej premii uzyskuje już 4-minutową przewagę nad Bahamontesem, tego zaś niemal dościga Imerio Massignan. Gaul, Foucher i Wolfshohl zostają tymczasem połknięci przez silną grupę z Poulidorem, Planckaertem, Baldinim i Anquetilem, tracąc w tym momencie 4.25 do Pauwelsa. Bahamontes i Massignan zostają natomiast doścignięci przez 17-osobową grupę czołową na zjeździe z Vars. U podnóża Izoard przewaga Pauwelsa osiąga aż 6.20. Wobec wydatnego przyspieszenia najlepszych kolarzy na najtrudniejszym w tym dniu podjeździe Izoard, okazuje się to o wiele za mało i Pauwels zostaje doścignięty jeszcze przed ostatnią w tym dniu przełęczą. Na niej pierwszy jest znów Bahamontes, pracowicie zbierający punkty do klasyfikacji górskiej, o 20 sekund przed grupką Massignan, Gaul, Anquetil, Planckaert, Daems, Poulidor i Armand Desmet. To o wiele zbyt mało, by wygrać, do mety zostały bowiem aż 24 kilometry zjazdów. Ósemka rozgrywa między sobą finisz na ostatnim kilometrze.
1. Daems
2. Massignan 0.01
3. Poulidor 0.03
4. Anquetil 0.03
5. GAUL 0.03
6. Planckaert 0.03
7. Bahamontes 0.05
8. A.Desmet 0.16
9. Simpson 1.19
10. Pauwels 1.32
Dzień później powtórka legendarnego etapu z 1958 r. Briancon-Aix les Bains, z podjazdami Lautaret, Luitel, Porte, Cucheron i Granier. Znów jest to teatr jednego aktora, z tą różnicą, że nie jest to tym razem Gaul, lecz Raymond Poulidor, a samotna ucieczka zostaje zainicjowana nie na podjeździe pod Luitel, a na zjeździe z tej wyjątkowo stromej góry. Na Porte Poulidor jedzie jeszcze razem z uciekającymi wcześniej Beuffeuilem i Campillo. Na Cucheron ma 1.05 przewagi nad Bahamontesem, 1.40 nad Anglade i 2.40 nad czołówką z liderem, Anquetilem i Gaulem. Na Granier Poulidor powiększa przewagę, by w Briancon uzyskać 2.30 nad Anglade i Bahamontesem oraz 3.16 nad 18-osobową grupą czołową. W klasyfikacji generalnej Poulidor awansuje na 3. pozycję. Gdyby nie strata 8.11, poniesiona w stosunku do Anquetila podczas pierwszego etapu, Poulidor byłby zdecydowanym liderem i być może nie byłby po zakończeniu kariery znany jako wiecznie drugi.
Po wyjeździe z gór klasyfikacja generalna wygląda następująco:
1. J. Planckaert
2. Anquetil 1.08
3. Poulidor 5.43
4. G. Desmet I 7.15
5. Geldermans 7.23
6. Simpson 7.30
7. Massignan 7.50
8. GAUL 9.27
9. Pauwels 12.15
10. Lebaube 14.37
Spodziewano się co prawda, że po dwudziestym etapie, długiej (68 km) jeździe indywidualnej na czas, na pozycję lidera wyjdzie Anquetil, jednak biorąc po uwagę niewielką przewagę na pierwszej tego typu próbie w wyścigu, tym razem Francuz wręcz znokautował konkurentów. Gaul jedzie całkiem nieźle, w tej fazie kariery nie jest już bowiem w stanie kończyć w granicach 5-6. miejsca, jednak jego strata do Anquetila nigdy nie była aż tak wielka.
1. Anquetil
2. Baldini 2.59
3. Poulidor 5.01
4. J. Planckaert 5.19
5. G. Desmet I 6.06
13. GAUL 8.43
W klasyfikacji generalnej Luksemburczyk utrzymuje 8. miejsce:
1. Anquetil
2. J. Planckaert 5.11
3. Poulidor 10.36
4. G. Desmet I 13.13
5. Geldermans 14.04
6. Simpson 17.21
7. Massignan 18.02
8. GAUL 18.02
9. Baldini 19.00
10. Pauwels 23.04
Podobnie jak przed rokiem, na ostatnim etapie do Paryża Gaul znowu traci jednak jedną pozycję. Tym razem nie ma to jednak praktycznie żadnego znaczenia dla oceny kariery.
Klasyfikacja końcowa ostatniego wielkiego touru w karierze ukończonego przez Charly Gaula:
1. Jacques Anquetil (Francja) 114.31.54
2. Jozef Planckaert (Belgia) 4.59
3. Raymond Poulidor (Francja) 10.24
4. Gilbert Desmet I (Belgia) 13.01
5. Albertus Geldermans (Holandia) 14.04
6. Tom Simpson (Wielka Brytania) 17.09
7. Imerio Massignan (Włochy) 17.50
8. Ercole Baldini (Włochy) 19.00
9. Charly GAUL (Luksemburg) 19.11
10. Eddy Pauwels (Belgia) 23.04
11. Jean-Claude Lebaube (Francja) 23.33
12. Henry Anglade (Francja) 26'33
13. Emile Daems (Belgia) 27.17
14. Federico Bahamontes (Hiszpania) 34.16
15. Rolf Wolfshohl (Niemcy) 35.23
Biorąc pod uwagę tylko etapy ważne z punktu widzenia współczesnego kibica, a więc czasówki i górskie (8b., 12., 13., 14., 18., 19., 20.), pozycja Gaula wyglądałaby całkiem nieźle:
1. Anquetil (1.)
2. Planckaert 6.23 (2.)
3. Poulidor 6.32 (3.)
4. GAUL 12.02 (9.)
5. G. Desmet I 16.12 (4.)

Po raz ostatni Gaul zostaje mistrzem Luksemburga w wyścigu ze startu wspólnego.

W 1963 r., w barwach Peugeot-BP, Gaul nie odnosi już żadnego zwycięstwa. 9-12 maja zajmuje 28. miejsce Tour de Romandie, a 3-9 czerwca zbliżone 33. Dauphine Libere (ze stratą aż 39 minut do coraz bardziej dominującego w zawodowym peletonie Anquetila).
23 czerwca startuje w Tour de France, jednak uzyskuje w jego trakcie fatalne wyniki. Podczas etapu 6b, jazdy indywidualnej na czas na dystansie 24,5 kilometra, traci 3.53 do zwycięskiego Anquetila i zajmuje... 79. miejsce. Zresztą teraz na co dzień zajmuje jedne z ostatnich miejsc, ale na jego szczęście w roku 1963 peleton rzadko dzieli się podczas płaskich etapów i Charly Gaul tylko na drugim odcinku traci 5 minut do Anquetila.
Pierwsze góry to etap dziesiąty, z Aubisque i Tourmalet. Gaul zajmuje 34. miejsce, tracąc aż 8.08 do Anquetila, który wygrywa i ten odcinek przyjeżdżając na czele 5-osobowej czołówki. Etap jedenasty z Aspin, Peyresourde i Portillon, oznacza dla Gaula 50. miejsce, z 4.42 straty do zwycięzcy, a do grupy Anquetila ponad 2 minuty.
Fatalny scenariusz realizuje się do końca. Jeszcze na trzynastym pagórkowatym etapie Gaul traci tylko nieco ponad 2 minuty do Anquetila. Ale w szczęśliwych dla niego Alpach zaczyna się od dramatycznego wyniku. Na rozgrzewkę zaserwowano etap piętnasty z Grand Bois i Porte. Gaul ponosi klęskę, 93. miejsce (przedostatnie!!!), 13.17 straty do zwycięzcy, a ponad 11 minut do grupy czołowej nie wymaga dodatkowego komentarza.
W tej dyspozycji Charly Gaul nie zaryzykował przystąpienia do najtrudniejszych etapów: szesnastego (długie i strome Croix de Fer, Iseran 2770 m n.p.m.), na którym Federico Bahamontes przywdziewa żółtą koszulkę, o 2 sekundy przed Anquetilem, oraz siedemnastego (szczęśliwe ongiś dla Gaula Petit St. Bernard, Grand St. Bernard, Forclaz oraz Montets) - arenie pasjonującej walki Anquetila i Bahamontesem.
Wyścig pewnie wygrywa Anquetil, dokładając na czasówce Hiszpanowi ponad 3 minuty.

Po tym nieudanym sezonie Charly Gaul oficjalnie kończy karierę sportową.

Ciągnie go jednak do roweru. W roku 1964 startuje trochę w kolarstwie przełajowym, nie odnosi jednak spektakularnych sukcesów.

W 1965 r. niespodziewanie powraca do kolarstwa szosowego w barwach podrzędnej ekipy Lamot-Libertas, ale jest cieniem jednego z najlepszych ongiś zawodników na świecie. Zajmuje 14. miejsce w Liege-Bastogne-Liege. Nie kończy wiosennych etapówek, wycofuje się zarówno z Paryż - Nicea, jak i Dauphine Libere. Nie decyduje się startować w wielkim tourze i kończy, tym razem nieodwołanie, sportową karierę. Jego czas po prostu minął.

Po drugim zakończeniu kariery Charly Gaul staje się odludkiem i bardzo rzadko udziela się publicznie. Dopiero w latach 90-tych ubiegłego wieku, będąc człowiekiem o zupełnie innej posturze, w okularach, z siwą brodą i pokaźnym brzuszkiem, zaczyna pokazywać się na wyścigach kolarskich. Przyjaciele organizują wyścig ku jego pamięci, który doczekał się już kilkunastu edycji. Mimo upływu kilkudziesięciu lat jest wciąż bardzo popularny we Włoszech. Ongiś szczególnie zaprzyjaźnił się z Marco Pantanim, wspierając go zarówno podczas wielkich triumfów odnoszonych w stylu dawnego Anioła Gór, jak i później w najtrudniejszych chwilach życia. Był obecny także ciałem na ostatniej jego drodze na cmentarzu w Cesenatico, jako jeden z honorowych gości. Stary mistrz Charly i próbujący mu dorównać Marco. Ten stary żyje, a młody... Pozostanie na zawsze w sercach wiernych kibiców.